niedziela, 28 października 2012

055. Recenzja Lakieru do paznokci Mary Kay Tempting Teal z kolekcji Hollywood Glamour.

Witajcie :)
Dzisiaj kolejna recenzja kosmetyku kolorowego, a co, nadrobię trochę, w końcu nie samą pielęgnacją się żyje :) Jest to produkt, który dostałam stosunkowo niedawno, ale zdążyłam sobie już wyrobić o nim zdanie, a co to takiego?

Lakier do paznokci Mary Kay w odcieniu Tempting Teal.

Co mówi producent? Wytrzymały, długo utrzymujący się, intensywny kolor lakieru będzie znakomitym uzupełnieniem Twojego hollywoodzkiego wizerunku.
Lakier pochodzi z najnowszej kolekcji Mary Kay 'Hollywood Glamour', więcej o niej możecie poczytać tutaj www.marykay.pl/makijaz/hollywood-glamour.

Opakowanie: Szklana buteleczka z plastikową zakrętką, czyli standardowe, zapakowane w bardzo ładny kartonik, mieści 7,5ml produktu w środku. Dużą zasługą całego opakowanie jest to, że po ubrudzeniu ścianek szyjki butelki przy malowaniu paznokci, po następnym odkręceniu szyjka jest czysta, nie wiem jak to się dzieje, magia :D

Pędzelek:  Dosyć długi, podłużny, ale bardzo wygodny, nabiera odpowiednią ilość lakieru, dobrze się nim operuje i rozprowadza emalię.

Konsystencja: Nie jest gęsta, wręcz przeciwnie, jednak nie ma co obawiać się o ubrudzenie skórek, lakier nie spływa z paznokcia. Bardzo szybko schnie i uwaga, kryje już przy jednej warstwie! Pięknie błyszczy po wyschnięciu. Nie odbarwia płytki po uprzednim nałożeniu top coatu. 

Kolor: Moim zdaniem jest wyjątkowy, głęboki i dosyć ciekawy, nie wszystkim przypadnie do gustu, bo to taki trochę jesienny smutas, mimo wszystko ja go bardzo polubiłam :)

Trwałość: 3 dni bez startych końcówek i odprysków, później zmyłam, ponieważ często zmieniam kolory paznokci :)

Efekt:
Przepraszam Was najmocniej za te skórki, ale widać nawet moje dłonie poczuły nadchodzącą zimę i mimo wielu nawilżaczy nie chcą współpracować -.-

Cena: 40zł / 7,5ml

Dostępność: Konsultantki Mary Kay.

Ogólna ocena: 5/6
Mały minusik za dosyć słabą dostępność i niestety cena jak dla mnie jest dosyć wysoka, ogólnie lakier sprawdza się wyśmienicie, jest wytrzymały, szybko schnie i pięknie kryje, a kolor jest głęboki i intensywny! 

Produkt do testów dostałam w ramach współpracy z firmą Mary Kay, co nie miało wpływu na moją ocenę.


W dzisiejszej notce chciałabym się Wam jeszcze pochwalić moją nową zdobyczą z second-handu, którą nabyłam zupełnie przez przypadek, weszłam, bo było po drodze, ale raczej z myślą, że wyjdę z pustymi rękami, jak to bywa w dni -50%.

A wyszłam z nowiuteńką torebką za 8zł, ha :D

W dzisiejszym poście tyle, trzymajcie się ciepło ;*

sobota, 27 października 2012

054. Recenzja maskary Max Factor 2000 Calorie Curved Brush.

Cześć piękne!
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją maskary, tak, w końcu coś z kolorówki :) Przepraszam od razu, że zdjęcia są tak słabe, ale za oknem jest tak pochmurno, że nici z ładnie oświetlonych zdjęć, a chciałam dzisiaj ich porobić trochę na zapas, do kolejnych notek, no ale niestety... Okropna pogoda :(

2000 Calorie Curved Brush Max Factor.

Co mówi producent? Max Factor 2000 Calorie Curved Brush to pogrubiający tusz (rzęsy stają się widocznie grubsze o około 300%), a dzięki szczoteczce wygiętej w kształcie lini rzęs, umożliwia dodatkowo efekt zalotnego podkręcenia rzęs. Mascara 2000 Calorie zawiera film wzmacniający, którego składniki (specjalnie dobrane polimery) odżywiają i wzmacniają rzęsy, zapobiegają kruszeniu się tuszu i jednocześnie czynią rzęsy elastycznymi.

Jednym z podstawowych składników maskary 2000 Calorie są naturalne woski, odporne na działanie wysokich temperatur, nie powodujące "topienia" i ścierania się tuszu z rzęs nawet w najgorętsze dni. Tusz do rzęs 2000 Calorie Curved Brush posiada doskonale zaprojektowaną szczoteczkę, która pozwala na zaaplikowanie zawsze odpowiedniej ilości tuszu, osiągnięcia pożądanego efektu i jeszcze dodatkowo pozwala zalotnie podkręcić rzęsy.

Mascara Max Factor 2000 Calorie jest bezzapachowa, hipoalergiczna i może być stosowana przez osoby noszące szkła kontaktowe.

Opakowanie: Plastikowe, jak standardowego tuszu. Niestety dosyć dużym minusem jest to, że słabo zbiera nadmiar tuszu ze szczoteczki - dosyć dużo zostaje go na ściankach po jej wyjęciu, a także na niej. Niżej widać moje, już trochę ubrudzone opakowanie.

Szczoteczka: Specyficzna i nie ukrywam, że po prostu trzeba nauczyć się nią obsługiwać, ja szybko się z nią zaprzyjaźniłam. Jest wygięta w łuk, bardzo dobrze rozczesuje górne rzęsy i rozprowadza na nich tusz, nie skleja ich, czasem miewałam jednak problem z krótszymi, dolnymi rzęsami. 

Konsystencja: Gęsta, lecz dzięki szczoteczce nie ma problemu z jej rozprowadzeniem, tusz w czasie dnia nie osypuje się, nie kruszy i nie odbija na powiekach, jest wytrzymały. Podczas aplikacji nie ma grudek. Czerń jest głęboka, intensywna. 

Zapach: Producent mówi, że tusz jest bezzapachowy - no niestety, moim zdaniem ma zapach i to nie bardzo przyjemny. 

Działanie: Tusz na moich dosyć rzadkich rzęsach sprawdził się wyśmienicie, faktycznie je pogrubił, nadał wyrazistości, bardzo ładnie otworzył oko, nie sklejając przy tym rzęs, trochę je wydłużył. Rzęsy zostały ładnie uniesione ku górze. Co ważne, nie podrażniał moich dosyć wrażliwych oczu. Efekty:
Widać kolosalną zmianę :) 

Cena: 19,99zł / 9ml

Dostępność: www.jpkosmetyki.pl oraz większość dorgerii.

Ogólna ocena: 5/6
Podsumowując tusz bardzo dobrze się u mnie spisał, możemy nim uzyskać delikatny, dzienny efekt, ale również trochę mocniejszy look, który długo utrzymuje się na oku bez kruszenia i rozmazywania. Najgorszą wadą jest opakowanie, przez które dużo tuszu wychodzi na zewnątrz i niestety się w ten sposób marnuje. Ciężko jest też dotrzeć dosyć sporą szczoteczką do dolnych rzęs bez przypadkowego ubrudzenia powieki. 

Produkt do testów dostałam w ramach współpracy z drogerią internetową JP Cosmetics, co nie miało wpływu na moją ocenę.
Zapraszam Was na ich stronę, znajdziecie wiele promocji :)

W dzisiejszej notce to tyle, pozdrawiam Was gorąco ;*

środa, 24 października 2012

053. Recenzja Kremu Niszcz Pryszcz na noc Kosmetyki DLA.

Cześć kochane!
Dzisiaj na szybko przychodzę do Was z recenzją kremu na noc, który stosuję już od ponad miesiąca i wypracowałam sobie spokojnie opinię o nim :)
U mnie wszystko w porządku, wszystko powolutku do przodu, 18 urodziny się zbliżają! :< 


Krem Niszcz Pryszcz na noc z naparu wierzby i krwawnika Kosmetyki DLA.

Co mówi producent? Receptura opracowana specjalnie dla osób z cerą tłustą, mieszaną i trądzikową. Każdej nocy podczas snu krem reguluje proces keratynizacji, udrażnia ującia mieszków włosowych, przez co w efekcie zmniejsza ryzyko powstawania zaskórników. Hamuje rozwój bakterii. Zapewnia odbudowanie naturalnej bariery hydrolipidowej oraz pobudza odnowę komórkową. Pozostawia skórę gładką, delikatną oraz doskonale nawilżoną.

Sposób użycia: Krem polecamy stosować na oczyszczoną skórę twarzy na noc. Niewielką ilość kremu należy rozprowadzić po skórze, a następnie delikatnie wklepać opuszkami palców. 

Opakowanie: I tutaj już pierwszy ogromny plus - higieniczna pompka, która się nie zacina to strzał w 10! Opakowanie jest nieprzeźroczyste, jednak pod światło bez problemu możemy sprawdzić ubytek kremu, więc nie jest to jakaś ogromna przeszkoda. W środku 30g produktu.

Konsystencja: Dosyć gęsta i zbita, jednak bez problemu rozprowadza się na twarzy i wchłania, nie pozostawia tłustego filmu, w kolorze jasno-brzoskwiniowym - po rozsmarowaniu kolor znika.

Zapach: Jest mocno specyficzni, taki apteczno-ziołowy, początkowo ciężko mi się było do niego przyzwyczaić, jednak po jakimś czasie zupełnie przestał mi przeszkadzać.

Skład:

Co warto dodać? Krem nie zawiera sztucznych barwników, kolor kremu pochodzi od naturalnego naparu z ziół. 

Działanie: Mam cerę mieszaną, od czasu do czasu wyskakują mi jakieś niespodzianki na buzi, krem stosowałam codziennie na noc i co mogę powiedzieć? Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona efektem, niespodzianek jest o wiele mniej, pojawiają się rzadziej, skóra nie jest zapchana, ani wysuszona (co często zdarza się przy tego typu kosmetykach) - wręcz przeciwnie, nawilżona i gładka, miękka, brak suchych skórek, czyli jednym słowem DZIAŁA!

Cena: 15zł / 30g.

Dostępność: www.sklep.kosmetykidla.pl 
oraz stacjonarnie w wybranych miastach, >>mapka<<.

Ogólna ocena: 6-/6
Mały minusik za zapach, do którego i tak już się przyzwyczaiłam, reszta bez zarzutów! Nie wiem jak krem sprawdziłby się przy cerze z zaawansowanym trądzikiem, jak pisałam, na mojej mieszanej, skłonnej do wyprysków sprawuje się bardzo dobrze, do tego tak niska cena i bardzo wygodne opakowanie!

Chciałabym też zaznaczyć, że ogromnie polecam kontakt z firmą, która podchodzi do klienta bardzo indywidualnie - początkowo zostałam wypytana o swoją cerę, następnie dobrano mi krem oraz dostałam cały plan pielęgnacji wraz z radami dotyczącymi mojej buzi, toooo się chwali! ;)

Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą Kosmetyki DLA,
co nie miało wpływu na moją ocenę. 
Zapraszam Was na stronę firmy, gdzie możecie poczytać o kremach na bazie ziół, w bardzo przystępnych cenach!


W dzisiejszym poście tyle, teraz czas na Wasze blogi! :)

czwartek, 18 października 2012

052. Recenzja Płynu micelarnego do oczu Corine de Fame oraz co nieco o kremie nawilżającym i nowych współpracach!

Cześć kochane!
Znowu zafundowałam sobie dłuższą przerwę w blogowaniu, przepraszam Was, ale klasa maturalna nie służy rozrywkom po godzinach, a ostatni weekend spędziłam u mojego TŻ, więc wiadomo, że czasu na pisanie nie było :) W dzisiejszym poście przygotowałam dla Was recenzję produktu, z którym się bardzo polubiłam, a także dwie nowe współprace, zaczynamy!

Płyn micelarny do demakijażu oczu Corine de Farme. 

Co mówi producent? Płyn do demakijażu oczy zawierający micele - cząsteczki, które skutecznie usuwają zanieczyszczenia i makijaż z nawet najbardziej wrażliwych oczu. Płyn wzbogacony wyciągiem z piwonii o właściwościach tonizujących i zapewniającym przyjemne uczucie świeżości. Nie pozostawia tłustej warstwy i nie powoduje podrażnień w okół oczu. Testowany pod kontrolą dermatologiczną. Polecany dla osób noszących szkła kontaktowe.

Sposób użycia: Nanieść płyn na płatek kosmetyczny i delikatnie zmyć makijaż oczu.

Opakowanie: Plastikowa butelka, widzimy ile produktu nam ubywa, to duży plus. Bardzo wygodne zamknięcie, wystarczy mocniej przycisnąć i płyn jest otwarty, dozownik sprawdza się znakomicie, nie wylewa się zbyt dużo produktu. W środku 125ml płynu.

Konsystencja: Jak każdego micela, jak zwykła woda. Wydajność średnia - początkowo miałam wrażenie, że jakoś szybko ubywa mi go z buteleczki.


Zapach: Delikatny, kwiatowy i bardzo przyjemny.

Skład:

Działanie: Płyn bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, dobrze radzi sobie ze zmywaniem mojego codziennego makijażu (tusz do rzęs i wodoodporny eyeliner), nie podrażnia moich wrażliwych oczu, nie odczuwam pieczenia ani wysuszenia skóry, wręcz przeciwnie! Nie pozostawia tłustego filmu, którego bardzo nie lubię i bardzo ładnie pachnie. Po przyłożeniu wacika nasączonego płynem i odczekaniu chwili nie trzeba mocno trzeć oka, makijaż ładnie schodzi.

Co warto dodać?
-97% składników pochodzenia naturalnego;
-3% składników syntetycznych łagodnych dla skóry, zapewniających trwałość i optymalną skuteczność;
-hipoalergiczny, nie zawiera alkoholu, parabenów, sztucznych barwników.

Cena: Ciężko mi znaleźć tę informację, gdzieś wyczytałam, że ok. 10zł / 125ml.

Ogólna ocena: 5/6
Płyn to świetne rozwiązanie dla wrażliwych oczu, mój poprzedni, rzekomo delikatny micel bardzo szkodził moim oczom, tutaj wszystko odbywa się bardzo delikatnie, a skutecznie. Ocena w dół za dostępność - niestety nie spotkałam się w żadnym stacjonarnym sklepie z tym płynem, a szkoda!


W ramach współpracy z firmą Corine de Farme dostałam także dwie próbki kremu rozświetlającego nawilżenie 24h z tej samej serii co płyn, chciałabym napisać również kilka słów o nim :)
Nie mogę zbyt wiele powiedzieć o kremie na podstawie dwóch próbek (które i tak okazały się bardzo wydajne!) jednak mam już kilka spostrzeżeń na jego temat. Przede wszystkim fakt, że naprawdę nawilża, żadnych suchych skórek, twarz jest gładka i delikatna w dotyku, rozświetlona, promienna. Krem nie zapycha - a tego się obawiałam. Dobrze się rozprowadza i pachnie równie ładnie co płyn. Nadaje się pod makijaż, a pełnowymiarowe opakowanie jest wyposażone w pompkę - kolejny plus! Powiem Wam, że po dwóch próbkach zostałam strasznie zaciekawiona i zachęcona do tego produktu :)

Produkty dostałam w ramach współpracy z firmą Forte Sweden,
co nie miało wpływu na moją ocenę.


Jak mówiłam nawiązałam też kolejne nowe współprace, a dokładniej:

-Z Centrum Stylizacji Paznokci Moon
Do testów dostałam: matujący top coat, lakiery CND colour w odcieniach: 546 Green Scene oraz 548 Gold Chrome,  lakier Ekert Nails w odcieniu 861 Cup od Coffe oraz dwa balsamy.

-z firmą Mary Kay

Do testów dostałam kosmetyki z najnowszej kolekcji Hollywood Glamour! A dokładniej: 3 lakiery w odcieniach: Radiant Red, Tempting Teal oraz Bold Fuchsia, 2 błyszczyki w odcieniach: Radiant Red oraz Poised Pink oraz eyeliner w żelu z pędzelkiem w odcieniu Temping Teal. 

Aj, same pyszności! <3
Koniec chwalenia, w dzisiejszej notce tyle, postaram się pisać częściej i odwiedzać Wasze blogi, pozdrawiam ;*

sobota, 6 października 2012

051. Recenzja aloesowego płatu hydrożelowego CosmoSPA - co to takiego? :)

Witajcie ;*
Na samym początku chciałabym podać wyniki mojego wyboru testerek, zrobiłam szybkie losowanie iiiiii.... uwaga, szczęściarą jest:
Napisz mi proszę swój adres na maila / electricxlady@gmail.com 

A tematem dzisiejszej notki będzie produkt, do którego testów zbierałam się dosyć długo, myśląc, że siedzenie pół godziny w bezruchu z jakąś żelową substancją na buzi nie może być przyjemne, no i jakże się myliłam! Dlatego też bardzo lubię bloga, dzięki niemu spotykam się z masą kosmetyków, których zapewne sama bym nie kupiła, a mogę przetestować dzięki uprzejmości firm i robią na mnie duuuuże wrażenie :)

Maska do twarzy z wyciągiem z aloesu i ekstraktem z alg morskich CosmoSPA. 

Co mówi producent? Maska dzięki wyciągowi z aloesu posiada silne działanie łagodzące, antyalergiczne i przeciwzapalne, dlatego polecana jest dla osób ze skłonnością do alergii. Wyciąg z kory oczaru wirginijskiego koi wrażliwą cerę. Dodatkowo zawarty w masce kolagen i kwac hialuronowy nawilża, a ekstrakt z alg morskich dogłębnie je odżywia.

Składniki aktywne: kolagen krystaliczny, wyciąg z aloesu, ekstrakt z alg, kwas hialuronowy, wyciąg z kory oczaru wirginijskiego.

Sposób użycia: Przed nałożeniem maski należy dokładnie oczyścić skórę. Wyciągnąć płat z folii i nałożyć go na twarz, tak aby równomiernie przylegał do całej powierzchni. Maskę pozostawić na twarzy przez 30min, aby składniki aktywne mogły swobodnie wnikać wgłąb skóry. Jeśli w opakowaniu pozostanie płyn delikatnie należy go wklepać w skórę po ściągnięciu maski.

Opakowanie: Maska zamknięta jest bardzo szczelnie w foliowym opakowaniu, pływa sobie w cieczy - przetrwała nawet podróż pocztą polską, więc możecie wierzyć, że jest mocne :) Wygodnie się otwiera, maskę wyjmujemy na plastikowej podkładce.

Konsystencja: Jak sama nazwa wskazuje żelowa, baaardzo wilgotna. Początkowo aplikacja sprawiła mi trochę problemu, wiadomo - pierwszy raz miałam styczność z takim produktem, ale po chwili już maska dobrze leżała mi na buzi, trzeba ją po prostu poznać i sprawdzić jak się zachowuje :)

Zapach: Delikatny, aloesowy, bardzo kojący.

Skład:

Działanie: Maska przede wszystkim strasznie relaksuje i odpręża, leżenie z nią na buzi to czysta przyjemność (czyli byłam w ogromnym błędzie myśląc, że to nie może być miłe!). Maska dobrze nawilżyła mi buzię i ją uspokoiła, ukoiła, wszystkie zaczerwienienia się zmniejszyły, twarz była gładka i delikatna, rozjaśniona, same plusy!

Cena: 24zł / 95g

Dostępność: www.cosmospa.com.pl

Ogólna ocena: 6-/6
Mały minusik za słabą dostępność, poza tym same plus, zabieg mogłabym powtarzać baaaardzo często, chociażby dla samych chwil relaksu, jakie zapewnia!

Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą CosmoSPA,
co nie miało wpływu na moją ocenę.
Zapraszam Was serdecznie na ich stronę, gdzie znajdziecie wiele naturalnych produktów, idealnych do urządzenia domowego spa :)


W dzisiejszej notce to tyle, skończę malować paznokcie i zmykam do lektury Waszych blogów, trzymajcie się ;*

środa, 3 października 2012

050. Szukam testerki! Recenzja pudru matująco-kryjącego MARIZA.

Witajcie kochane!
Wejście w laptopie mi padło na amen, więc siedzę na komputerze stacjonarnym, który działa z tak zawrotną szybkością, że aż boli :D Pogoda w Lublinie nie rozpieszcza, gdzie ta złota, piękna jesień?! Ale bez narzekania, dzisiaj mój 50 post na tym blogu! I wyjątkowo zacznę od ogłoszenia!

Jesteś chętna na przetestowanie żelu do ciała Silior B Invex Remedies z krzemem organicznym, który wygładza i regeneruje skórę, poprawia jej jędrność, przyśpiesza gojenie ran i działa przeciwzapalnie? Nic prostszego! Napisz po prostu pod tym postem, że jesteś chętna! :) Koszty przesyłki pokryję sama, jedyną 'zapłatą' jakiej oczekuję jest zrobienie rzetelnej recenzji ze zdjęciami! Zgłaszajcie się, jakoś tam wybiorę jedną szczęściarę :)

Tyle z ogłoszeń, przechodzę do recenzji, tym razem nie produktu do pielęgnacji, a kosmetyku kolorowego! 

Puder matująco-kryjący Mariza w odcieniu jasny beż nr 1.

Co mówi producent?
Aksamitny puder do twarzy i dekoltu o przyjemnym zapachu białej herbaty. Skutecznie matuje skórę i ukrywa niedoskonałości. 

Opakowanie: Plastikowe, jednak solidne, łatwo się otwiera, jednak nie musimy się martwić, że otworzy nam się w torebce, zatrzask dobrze trzyma. Dodatkowo w środku znajduje się lusterko - duży plus! Napis na pudełeczku szybko się ściera, jednak nie jest to jakaś ogromna wada. Sam puder zabezpieczony folią. W środku 8g.

Wacik: jest niestety trochę gorszej jakości - początkowo go testowałam i zaczął się nieprzyjemnie kruszyć, jednak myślę, że w kryzysowej sytuacji by sobie poradził i dał radę małej poprawce.

Konsystencja: Puder jest w kamieniu, łatwo się go nabiera na pędzel, nie pyli, jest bardzo delikatny, zgodzę się z określeniem 'aksamitny'. Niestety puder nie jest wydajny, po niecałym miesiącu użytkowania zaczęłam widzieć metalowe denko, które bardzo szybko zwiększa swoje rozmiary.

Odcień: Ja wybrałam najjaśniejszy i jest dla mnie odpowiedni, co ważne nie ciemnieje na buzi!

Zapach: Faktycznie jest, nie wiem ile w nim białej herbaty, ale jest bardzo delikatny, nie drażniący, po nałożeniu szybciutko znika, przyjemny dodatek.

Działanie: Puder dobrze matuje, zgodnie z obietnicą producenta naprawdę zapobiega świeceniu się w ciągu dnia. Krycie ma już troszkę gorsze, ale to może i lepiej, ponieważ nie tworzy efektu maski i nadaje się do poprawek w ciągu dnia.

Cena: 15,20zł / 8g

Dostępność: U konsultantek firmy MARIZA / www.emariza.com.pl

Co warto dodać? Produkt nie zawiera parabenów,  jest hipoalergiczny i oparty tylko na naturalnych pigmentach. 

Ogólna ocena: 4+/6
Największy minus za okropnie słabą wydajność, puder znika w oczach, poza tym jest dosyć ciężko dostępny - jedynie u konsultantek. Na plus opakowanie, dobrze dobrany odcień oraz dobry mat. 

Kosmetyk do testów dostałam dzięki Pani Wiolecie ze strony www.emariza.com.pl
Co nie miało wpływu na moją ocenę. 

Przepraszam Was też, że bez zdjęć na buzi, ale korzystam z tych fotek, które mam z kart z laptopa, ponieważ na stacjonarnym nie mam nawet żadnego programu do obróbki -.-
W dzisiejszej notce to tyle, zmykam, bo nie wykończy nerwowo ten komputer ;*

wtorek, 2 października 2012

049. Wrześniowe denko! Co nieco o portalu HandsomeMen.

Cześć kochane!
Złośliwość rzeczy martwych to potworna sprawa powiem Wam, jak się psuje to wszystko w jednej chwili :( I w ten oto sposób nie łączy mi gniazdo ładowania w laptopie - muszę mieć go opartego o ścianę, żeby się dziad ładował. To samo mam z telefonem, też poszło gniazdo. Do tego moje wielgachne słuchawki działają tylko na jedną stronę :| No i na podsumowanie, rano, robiąc zdjęcia obiektyw rozpadł mi się dosłownie na pół... Cudownie wręcz, zaczynam wędrówkę po serwisach i poszukiwanie gwarancji... 

Koniec moich smętów, przyjemniejsza część notki to
wrześniowe denko!

W tym miesiącu moje zużycia miały być większe, no ale niestety nie udało się - chłopak na głowie i już pewne sprawy idą na drugi plan :) Co więc udało mi się zużyć?

Nawilżająco-wygładzający jedwab do ciała OEPAROL.
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Nie, nawilżenie okazało się zbyt liche.

Energizujące algi pod prysznic BingoSpa.
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Nie, buteleczka mnie stanowczo za bardzo irytowała :)

Żel pod prysznic Balea Young.
Ani trochę mnie nie zachwycił - mało wydajny, rzadki, zapach strasznie przeciętny, mydlany, słabo się pienił... I do tego ciężko dostępny!
Czy kupię ponownie? Zdecydowanie nie.

Pianka do golenia dla pań Venus.
Pierwsza moja pianka, z jaką miałam styczność, nie powodowała podrażnień, cena bardzo niska, jednak mam wrażenie, że była odrobinę zbyt rzadka jak na piankę, która powinna trzymać się skóry.
Czy kupię ponownie? Może kiedyś, jak nie znajdę nic lepszego.

Płyn do higieny intymnej Facelle.
Używałam zgodnie z przeznaczeniem, a także do zmywania oleji z włosów i w każdym z tych przypadków sprawdzał się bardzo dobrze :) Delikatny, dobrze myjący i do tego bardzo tani.
Czy kupię ponownie? Tak.

Maska do włosów proteiny kaszmiru i kolagen BingoSpa.
Jeeeeny, w końcu ją zużyłam! Wiem, że maska ma ogromną ilość zwolenniczek, jednak moje włosy się z nią nie polubiły, stosowałam na wiele sposobów i w końcu po lekkim tuningu zaczęła przynosić jakieś efekty :)
Czy kupię ponownie? Tej nie, ale chętnie wypróbuję inne maski Bingo.

Odżywka do włosów i skóry głowy Jantar.
Chyba już wszystkim znany produkt, sprawdził się również u mnie - wysyp babyhair, mniejsze wypadanie! Więcej w notce podsumowującej moją kuracje jantarowo-drozdżową.
Czy kupię ponownie? Zdecydowanie tak.

Kuracja liftingująco-ujędrniająca Avon Solutions.
Straszliwy bubel, który był okropnie mało wydajny i skończył się w mgnieniu oka (może to i lepiej...) .
 O efekcie ujędrnienia możemy zapomnieć.
Czy kupię ponownie? Nieeeeeee!

Xerial 50 extreme krem do stóp.
Najmniejszy i najdroższy krem do stóp jaki miałam - za 40ml zapłaciłam ok. 45zł... Miał mi pomóc na moje nagniotki na stopach a nie zrobił z nimi kompletnie nic, musiałam udać się do dermatologa, do tego ma paskudną, jakby piaskową konsystencję.
Czy kupię ponownie? NIEEEEEEE!

Puder prasowany 'Idealna cera' Avon.
Mój Avon'owy ulubieniec! Świetnie matuje, nie tworzy efektu maski, daje naturalny efekt, lekki i do tego świetne opakowanie z lusterkiem, które się pięknie trzyma nawet po bliskim spotkaniu z podłogą! Do tego najjaśniejszy odcień jest naprawdę jasny - pasuje mi, bladolicej, a jego wydajność jest na medal!  
Czy kupię ponownie? Taaaak!

Olej rycynowy.
Mówiłam już o nim w którymś denku i zdania nie zmieniłam, bardzo lubią go moje włosy, dłonie i paznokcie, nie rozstajemy się :)
Czy kupię ponownie? Tak.

Lakier Miss Sporty.
Kupiłam do frencza i sprawdzał się bardzo dobrze, wygodnie ścięty pędzelek = wygodna aplikacja.
Czy kupię ponownie? Pewnie tak.

Odżywka 8w1 Eveline.
To już moja druga odżywka po diamentowej, jednak strasznie irytuje mnie w nich efekt gęstnięcia pod koniec buteleczki oraz niepokoi mnie coraz więcej negatywnych opinii na ich temat.
Czy kupię ponownie? Nie wiem.

Krem do rąk Petracell. 
Bardzo treściwy krem - takie lubię, świetnie nawilżał i wygładzał dłonie, jednak cena 75zł za krem jest dla mnie zbyt wygórowana.
Czy kupię pełnowymiarowy produkt? Nie, cena odstrasza.

_____________________________________________________

W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić stronę HandsomeMen, wbrew pozorom nie jest to wcale portal, gdzie znajdziemy przystojnych facetów, a wiele przydatnych informacji na temat włosów, ich pielęgnacji, upięć, fryzur, porad ekspertów oraz produktów fryzjerskich :)

Niedawno nawiązałam współpracę z tym portalem, spójrzcie jak wspaniałą ekipę blogerów już mają:
Jak się dobrze przyjrzycie znajdziecie tam również mój profil, o tutaj >>KLIK<<
Będę tam regularnie dodawać wpisy, oczywiście wszystko odnośnie włosów, mogę Wam już zapowiedzieć, że możecie się spodziewać recenzji trzech produktów, jakie dostałam dzięki tej współpracy do testów, a dokładniej:
Szampon, maska i odżywka firmy GoldWell do włosów suchych, zniszczonych i wymagających szczególnej pielęgnacji. Najbardziej ciekawi mnie to serum :)


I jeszcze jedna współpraca!
Z firmą E.L.F
Do testów dostałam: róż, bronzer oraz eyeliner w pędzelku.


W dzisiejszej notce to tyle, trzymajcie się ;*

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...