niedziela, 30 grudnia 2012

068. Recenzja Maski do włosów GOLDWELL Rich Repair.

Witajcie kochane! :*
W dzisiejszej notce chciałabym Wam przedstawić pierwszy produkt (z trzech), jaki dostałam w ramach współpracy z portalem HandsomeMen. Marka Goldwell, produkty profesjonalne, seria Rich Repair, włosy suche, zniszczone, zmęczone, pasuje idealnie! Jakie są moje odczucia? O tym niżej :)

Maska Rich Repair Goldwell.

Co mówi producent? Natychmiast odczuwalna i widoczna pielęgnacja oraz efekt odbudowy dla włosów suchych, zniszczonych i wymagających szczególnej pielęgnacji - dzięki Repair System z proteinami pashiminowo-jedwabnymi połączonymi z Instant Microfluid Technology. Ultra szybka, intensywna pielęgnacja z efektem odbudowy. Już w 60 sekund włosy są odbudowane - dla widocznie wzbogaconego, zdrowego połysku i uczucia wygładzonych, jedwabistych włosów. Więcej możecie poczytać >>TUTAJ<<.

Sposób użycia: Dokładnie rozprowadzić na umytych szamponem włosach, pozostawić na 60 sekund i dokładnie spłukać.

Opakowanie: Plastikowe, odkręcane pudełeczko, osobiście bardzo lubię ten rodzaj opakowania, jeżeli chodzi o maski, ponieważ bez problemu możemy wydobyć odpowiednią ilość produktu. Odkręcanie wieczka nie sprawia żadnego problemu, nawet mokrą ręką pod prysznicem. W środku 200ml maski.

Konsystencja: Maska ma konsystencję budyniu, bardzo dobrze rozprowadza się na włosach, nie spływa z nich, ani z rąk przy aplikacji - duży plus! Mimo wydawałoby się ciężkiej konsystencji nie obciąża włosów, do tego jest bardzo wydajna, nie potrzeba jej wiele, aby pokryć całe włosy. 

Zapach: Strasznie ciężko mi określić czym tak właściwe pachnie, ale pachnie bardzo ładnie! Włosy po zastosowaniu maski pachną jak po wyjściu od fryzjera, do tego ten zapach utrzymuje się dosyć długo.

Skład:

Działanie: Maskę stosowałam po wielu szamponach, nawet tych, które okropnie plączą mi włosy, nakładając na przepisową minutę, do dwóch, jaki był efekt? Włosy bez względu na wcześniejszą pielęgnacje były nawilżone, gładkie, bardzo miękkie, pełne blasku i pięknie lśniły, wyglądały zdrowo. Co więcej, zauważyłam, że maska ułatwiła rozczesywanie włosów, które stawały się bardzo sypkie. 

Cena: 46,88zł / 200ml

Dostępność: www.sklep.handsomemen.pl/index.html

Ogólna ocena: 5/6
Moim zdaniem maska to świetne rozwiązanie przed jakimiś większymi wyjściami, gdy chcemy mieć swoje włosy pod kontrolą, a nie mamy zbyt dużo czasu. 60 sekund (nakładałam i na więcej, pod czepek, jednak różnicy w działaniu nie było) wystarcza, by dać efekt pięknych, zdrowych i lśniących włosów, właśnie sam efekt... Maska nie odbudowuje włosów, jednak nie oczekujmy tego od produktu, który nakładamy na nasze włosy na minutę. Tak czy inaczej jest to maska, na której mogę polegać, jeżeli zależy mi na ujarzmieniu moich wysuszonych włosów i spełnia ona swoje zadanie. Cena niestety jest dosyć wysoka (chociaż patrząc na to, że nie używam jej codziennie i jest bardzo wydajna to koszty się rozkładają), a dostępność słaba, za co ocena w dół.


Produkt dostałam w ramach współpracy z portalem HandsomeMen,
co nie miało wpływu na moją ocenę.

Przy okazji zapraszam Was na mój profil na tym portalu
>>KLIK<< :)

Dzisiejsza notka to ostatnia, jaką dodaję w tym roku, z tego względu chciałabym Wam życzyć przede wszystkim, aby nadchodzący rok był dużo lepszy od tego, samych sukcesów, powodzeń i aby wszystko szło po Waszej myśli oraz otaczało Was dużo ludzi, na których można polegać, a w życiu spotkało jak najmniej zawodów :) Poza tym oczywiście udanej imprezy sylwestrowej i żeby głowa bardzo nie bolała na drugi dzień! ;) Trzymajcie się i do napisania w przyszłym roku! ;*

067. DIY - Osobisty kalendarz/notes/zeszyt.

Dobry wieczór kochane!  
Jest 01:25, a ja piszę notkę, a to wszystko za sprawą tego, że niedawno skończyłam coś, czym co nieco chcę się pochwalić, a może którąś z Was zainspirować :) Poza tym jestem totalnym nocnym markiem i to własnie noc jest porą, kiedy moim zdaniem filmy bardziej wzruszają, rozmowy bardziej się kleją, a smsy lepiej wyglądają, czy jakoś tak, w każdym bądź razie mój mózg wykazuje największą aktywność właśnie w nocy, ot psikus. Dzisiejsza notka będzie trochę inna, ponieważ nie zasypię Was kolejną recenzją (spokojnie, następna recenzja tylko czeka na publikację :D), a pokażę jak zwykły kalendarz zmienić w nasz typowo osobisty i wyjątkowy (bo zapewniam Was, że nikt inny mieć takiego nie będzie) notatnik! Przy okazji pomyślałam, że dowiecie się co nieco o mnie, ale to niżej :)

DIY - Osobisty kalendarz/notes/zeszyt.
Tak wygląda moje dzieło, bardzo proste do zrobienia, chociaż nie ukrywam, że czasochłonne, niżej krótka instrukcja :)

Potrzebne nam będą:
-kalendarz (swój kupiłam w biedronce za dyszkę, fajna sprawa, duży wybór!)
-kolorowe czasopisma, gazety, itp.
-nożyczki, klej, kropelka (do przymocowania cięższych elementów)

Jak zabrać się do pracy?
1. Zacznijmy od przeszukiwania gazet, ja pomyślałam, że na swoim kalendarzu chciałabym mieć zdjęcia rzeczy, które cieszą moje oko, które lubię, bądź są dla mnie ważne (czyt. małe, słodkie uzależnienia), później wyjaśnię swój wybór :)
2. Wycinamy wszyyyyściutko co wpadło nam w oko (wiem, że to strasznie monotonne, ale dobra muzyka czy film umili nam tę katorgę :D).
3. Gdy wszystko mamy już wycięte wypadałoby jakoś rozplanować to na okładce kalendarza, ja później zrobiłam zdjęcie, bo wiedziałam, że tego nie zapamiętam, a nie chciałam przyklejać elementów na biegu, bo przy moich (a w zasadzie ich braku) zdolnościach plastycznych okazałoby się to kompletną klapą.
moja wersja robocza.
4. Następnie wzorując się na zdjęciu/tym co zapamiętałyśmy przyklejamy wszystkie elementy.
5. Cieszymy się niepowtarzalnym notesem :)

Mój efekt końcowy:
Przepraszam Was za nienajlepsze zdjęcia (w rzeczywistości kalendarz jest różowy, tutaj wpada w czerwień), ale o tej porze lampka nocna to jedyne źródło światła jakie miałam pod ręką :) Chciałam, żeby wyglądał trochę jak pamiętniki z amerykańskich filmów i powiem Wam, że jestem zadowolona.


A teraz małe wytłumaczenie, co i dlaczego widnieje na mojej okładce, czyli jak jesteś ciekawska to możesz mnie trochę poznać :)

-Aparat-moja bezustanna miłość, kocham robić i oglądać zdjęcia, jest to moje hobby, a także utrwalacz najwspanialszych wspomnień;
-Zawieszka z herbaty, kubek, kawa-czyli najpopularniejsze uzależniacze, uwielbiam zimą napić się gorącej, smakowej herbaty, latem chłodzącej i orzeźwiającej z dodatkiem cytryny, natomiast najlepszy początek dnia równa się z kubkiem kawy z dużą ilością mleka;
-Kwiaty-no i muszę się przyznać, tak uwielbiam dostawać kwiaty, szczególnie niespodziewanie i bez okazji (wszystkie, jakie dotychczas dostałam od mojego TŻ leżą wiernie zasuszone w domciu!);
-Perfumy-chyba darzę miłością każdy ich element, gustowny flakonik, piękną nazwę no i oczywiście zapach, który często potrafi mi totalnie zawrócić w głowie
-Wąsy-mhhm, no tak, męski zarost :D więcej pisać nie trzeba;
-Kolczyki, bransoletki, zegarek,ćwieki-i tym razem wychodzi jaka ze mnie sroczka, no tak, błyskotki przyciągnął mój wzrok chyba w każdej chwili, niezastąpione urozmaicenie ubrania;
-Koszula, sweterek, torebka-czyli garderoba, w eleganckich koszulach jestem po prostu zakochana, jednak zimą częściej wybieram ciepłe sweterki, które też miłuję, a torebka? No jak to tak, kobieta bez torebki?;
-Buty (szpilki&vansy)-zależnie od okazji, żywię uczucie do butów sportowych, jak i eleganckich (mimo tego, że tym częściej przyglądam się na półce w szafie, bo jednak nie wyobrażam sobie biegania do szkoły w szpilkach);
-Rękawiczki-wiecznie zimne ręce to mój znak rozpoznawczy, zimą bez rękawiczek ani rusz!;
-Prostownica-no niestety, staram się jak mogę rzucić ją w kąt, ale jak przytrafi się jakieś ważne spotkanie czy impreza (bad hair day murowane) jest moim zbawieniem;
-Laptop-filmy, blog, muzyka, facebook, zdjęcia, photoshop... no dobra, jestem trochę uzależniona;
-Gorset-uwielbiam piękną bieliznę, nawet na obrazkach czy wieszaku, nawet tylko na nią popatrzeć :D;
-Czerwone usta-bardzo kobiece i przyciągające wzrok, lubię czasem tak zaszaleć;
-Szminki, lakiery, itp.-tego chyba nie muszę tłumaczyć żadnej z Was :);

-Napisy:
-> LOVE - miłość jest dla mnie w życiu bardzo ważna, odkąd dowiedziałam się co to znaczy i odkąd nauczyłam się prawdziwie kochać. Cieszę się, że mam w życiu taką osobę, która czuje to samo i nie wiem jakby to było bez niej;
-> FAITH - jako wiara, której często mi w życiu brakuje (szczególnie we własną osobę) oraz jako wierność, czyli jeden z najważniejszych elementów związku;
-> HOPE - nadzieja, na której opiera się chyba większość życia (z czego ostatnio bardzo mocno zdałam sobie sprawę) i czasami jest jedyną rzeczą, przez którą się jeszcze totalnie nie załamuję. 

No i kokardki, pełniące funkcję ozdobną. 

Podziwiam te, które wytrwały do końca :) 
Poznałyście mnie już co nieco, jutro postaram się edytować post i dołożyć zdjęcia w świetle dziennym, a tymczasem życzę Wam dobrej nocy! ;*

piątek, 28 grudnia 2012

066. Recenzja Lakieru do paznokci Ekert Nails 861 A Cup of Coffee.

Cześć kochane! 
Jak Wam mija dzień? Ja leniuchuję, odpoczywam i oglądam filmy, naprzemiennie czytając książki, czyli ogólnie mówiąc robię wszystko to, na co nie mam czasu biegając codziennie do szkoły :) Aż strach się bać ile mi przybędzie przez te święta i słodkie lenistwo! :p Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję lakieru do paznokci, który obecnie gości na moich pazurach :)

Lakier do paznokci Ekert Nails 861 A Cup of Coffee.

Co mówi producent? Lakier zawierający żywice winylowe zwiększające elastyczność i przyczepność do płytki paznokcia. Jego konsystencja ułatwia nakładanie, równomierne rozprowadzanie. Produkt nie pozostawia smug, błyskawicznie schnie.

Opakowanie: Szklana buteleczka w bardzo ciekawym i wyjątkowym kształcie, który nie przeszkadza w żaden sposób w używaniu lakieru. Zakrętka plastikowa, dobrze leżąca w dłoni. W środku 14ml produktu.

Pędzelek: Delikatnie spłaszczony, nie gubi włosków, dobrze rozprowadza lakier, nabierając jego odpowiednią ilość. 

Konsystencja: Lakier jest dosyć rzadki, jednak nie na tyle, żeby brudził nam skórki przy paznokciu, zgadzam się z producentem, że nakładanie emalii jest ułatwione i bezproblemowe, płytka paznokcia jest pokrywana równomiernie, nie smuży. Pełne krycie przy 2 warstwach, schnięcie naprawdę błyskawiczne.

Kolor: Mój ocień to 861 A Cup of Coffee, wydawałoby się, że to zwykły odcień nude, jednak kolor wygląda inaczej, w zależności od światła, momentami wpada w jaśniutki brąz, czasami przypomina kolor cielisty. Pięknie błyszczy.

Trwałość: Na paznokciach mam go już 3 dni bez żadnych uszkodzeń, startych końcówek czy odprysków. Więcej mi nie potrzeba, ponieważ dosyć często zmieniam odcienie na paznokciach, więc jestem zadowolona :). 

Efekt:

Cena: 20zł / 14ml

Dostępność: www.sklep.csmoon.pl

Ogólna ocena: 6-/6
Mały minusik za słabą dostępność i cenę, do której niestety należy jeszcze doliczyć koszt przesyłki, chociaż patrząc na pojemność lakieru (aż 14ml) i właściwości emalii, którym naprawdę nie mam nic do zarzucenia jestem na tak.


Produkt dostałam w ramach współpracy ze sklepem internetowym CS MOON,
co nie miało wpływu na moją ocenę.
Zapraszam Was na stronę sklepu, gdzie znajdziecie masę produktów do stylizacji paznokci!

W dzisiejszej notce tyle, uciekam się dalej rozkoszować wolnym czasem! :)

czwartek, 27 grudnia 2012

065. Recenzja Antybakteryjnego toniku na bazie srebra Ag123 Invex Remedies oraz Regenerującego żelu do ciała Silor+B.

Witajcie poświątecznie! :)
Jak spędziłyście ten czas? Ja w bardzo skromnym gronie, ponieważ kolację wigilijną jadłam tylko z rodzicami. Najedzone? Ja bardzo, nie mogę już patrzeć na całe jedzenie, które nam zostało! No i pochwalcie się oczywiście prezentami! Ja jak na razie dostałam ciepłe kapcie i niebawem zamówię słuchawki na internecie, na konto mikołaja :) Aaa, no i oczywiście prezentem też była naprawa obiektywu. Nie przedłużając, przechodzę do głównego tematu dzisiejszego posta. 

Antybakteryjny tonik Ag123 na bazie srebra Invex Remedies.

Co mówi producent? Antybakteryjny tonik Ag123 doskonale oczyszcza i chroni skórę, przywracając jej naturalny, zdrowy wygląd. Szczególnie zalecany dla cery trądzikowej. Więcej o toniku >>TUTAJ<<

Sposób użycia: Nanieść na oczyszczoną skórę, pozostawić do wyschnięcia. 

Opanowanie: To pierwszy i bardo duży plus, buteleczka z atomizerem bez dwóch zdań ułatwia nam aplikację, do tego unikamy marnowania produktu. Plastikowa nakładka zabezpieczająca z czasem mi popękała, jednak nie wpływa to przecież na wygodę użytkowania. W środku 100ml produktu.

Konsystencja: Jak najzwyklejsza woda. Produkt jest wydajny.

Zapach: Brak, tonik jest bezzapachowy.

Skład:

Działanie: Tonik świetnie się sprawdził w kwestii łagodzenia zaczerwienień, krostek na mojej buzi, cera po jego zastosowaniu była uspokojona i ukojona, wyglądała zdrowo. Mam wrażenie, że przyśpieszył gojenie niektórych podrażnień. Niestety dużym minusem jest uczucie ściągnięcia, które u mnie występowało po każdej aplikacji. Na plus fakt, że nie wysuszał skóry, która była matowa po zastosowaniu produktu.

Cena: 35zł / 100ml
54zł / 200ml


Co warto dodać? Jest testowany dermatologicznie i nie zawiera parabenów, alkoholu.

Ogólna ocena: 5/6
Za samo działanie toniku dałabym 6, ponieważ sprawdził się u mnie bez dwóch zdań, jednak drażniło mnie to uczucie ściągnięcia, które się pojawiało po każdym użyciu. Minusem jest też dosyć słaba dostępność produktu, oraz cena (chociaż patrząc na jego wydajność nie wydaje się być aż tak duża).

Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą Invex Remedies,
co nie miało wpływu na moją ocenę.


W dzisiejszej notce chciałabym dołączyć jeszcze gościnną recenzję Lagoeny, która dostała ode mnie do testów żel Silor+B, zapraszam Was przy okazji na jej bloga (mnóstwo świetnych postów, ja lubię szczególnie te odnośnie włosów! :) 


Co mówi producent? Dzięki zastosowaniu krzemu organicznego, który posiada właściwości regenerujące , przeciwbólowe oraz odmładzające żel SILOR+B jest niezbędnym środkiem pielęgnacji każdego typu skóry. Doskonale łagodzi wszelkie podrażnienia, działa wspomagająco przy leczeniu alergii, trądziku. Więcej o żelu >>TUTAJ<<.

Konsystencja, zapach, opakowanie:
Kosmetyk ma konsystencję rzadkiego, lejącego żelu. Jest bezzapachowy. Zapakowany jest w wygodną, białą, plastikową buteleczkę z pompką o pojemności 200 ml. Podoba mi się prosta stylistyka etykiety.

Skład:

Cena, dostępność:
200 ml żelu kosztuje 36 zł, można go kupić >>TUTAJ<<.

Odczucia Lagoeny:
PLUSY:
+ nie podrażnia skóry, nawet świeżo po depilacji
+ dobrze nawilża
+ szybko się wchłania (a właściwie wysycha ;))
+ ma ciekawy, prosty skład
+ wygodna aplikacja, ładna butelka

+/- brak zapachu dla niektórych może być wadą, a dla innych zaletą

MINUSY:
- dość wysoka cena

Mimo przewagi plusów, muszę przyznać, że raczej nie jest to dla mnie niezbędny produkt. Jest ciekawym urozmaiceniem pielęgnacji, jednak ja wolę używać do ciała klasycznych balsamów :)


W dzisiejszej, trochę już długiej notce to tyle, zmykam, bo zaraz mam pomagać przyjaciółce w przygotowaniu prezentacji maturalnej z polskiego :) Trzymajcie się ciepło!

niedziela, 23 grudnia 2012

064. Recenzja Żelu pod prysznic z naturalnym peelingiem ON LINE.

Witajcie!
Znalazłam w końcu chwilkę, żeby zajrzeć na bloga, dzisiaj już wszystko wysprzątane, choinka ubrana, ciasta upieczone, ba, nawet paznokcie pomalowałam! :) Pozostaje wyczekiwać jutrzejszego wieczoru. Chciałam Wam wrzucić kilka świątecznych zdjęć, ale jutro się dopiero pobawię w fotografa (wrócił już do mnie mój kochany 50mm, w 100% sprawny! :). Co więc przygotowałam?

Żel pod prysznic ON LINE z naturalnym peelingiem. 

Co mówi producent? Żel pod prysznic z naturalnym peelingiem z pestek moreli o zapachu pomarańczy pozwala przywrócić skórze gładkość. Zawarte w żelu drobinki peelingujące, złuszczają martwe komórki naskórka, pozostawiając skórę oczyszczoną i pełną energii. Dzięki delikatnej i nawilżającej formule, która w naturalny sposób pielęgnuje Twoje ciało oraz zawartym w żelu naturalnym ekstraktom z owoców egzotycznych, doznasz prawdziwej chwili przyjemności. Dla uczucia wygładzonej skóry używaj go codziennie. 

Opakowanie: Plastikowa butelka z dozownikiem, plusem jest, że bez problemu możemy ją postawić na wieczku, kiedy żelu jest już niewiele. Dozownik spełnia swoje zadanie, wydobywamy tyle produktu, ile potrzeba. W środku 250ml żelu.

Konsystencja: Dosyć rzadkiego żelu, zawiera bardzo delikatne drobinki peelingujące, chociaż bardziej powiedziałabym, że masujące, ponieważ są naprawdę bardzo lekkie. Żel jest wydajny.

Zapach: Bardzo orzeźwiająca, świeża pomarańcza, nie jest chemiczny, niestety ogromnym minusem, że już podczas mycia jest słabo wyczuwalny, po kąpieli o zapachu możemy zapomnieć :(

Skład:

Działanie: Żel dobrze oczyszczał i mył moje ciało, dobrze się przy tym pieniąc i nie wysuszając mojej skóry.. Na mocny, prawdziwy peeling niestety liczyć nie możemy, ponieważ drobinki jedynie przyjemnie masują nasze ciało, jednak jest to w końcu żel pod prysznic do codziennego stosowania :).

Cena: ok. 6,50zł / 250ml

Dostępność: Drogerie, hipermarkety, internet. 

Ogólna ocena: 5/6
Ocena w dół jedynie za ten zapach, który mimo tego, że jest strasznie ładny znika z mojej skóry w mgnieniu oka :( Produkt zapewnia mi wszystko, czego wymagam od żelu pod prysznic (dobre oczyszczenie, mycie i brak wysuszania skóry), przy tym mając w sobie bardzo przyjemny umilacz w postaci masujących drobinek. 

Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą Forte Sweden,
co nie miało wpływu na moją ocenę.


W dzisiejszej notce to tyle, macie na koniec pana bałwana z życzeniami,
a ja biegnę z psem na spacer :)

niedziela, 16 grudnia 2012

063. Recenzja Szamponu do włosów normalnych i przetłuszczających się GREEN PHARMACY, nagietek lekarski.

Witajcie!
Piszę do Was pod koniec dosyć udanego weekendu, korzystając z chwili wolnego, ponieważ siedzę z maską na włosach popijając gorącą czekoladę, mniam! Pochwalę się jeszcze, że w piątek byłam na koncercie rapera Bisza (pewnie niewiele z Was kojarzy) i zaliczam go do naprawdę bardzo udanych, chłopak ma niesamowitą energię i potrafi ją przekazać każdej osobie obok! :)  Niżej jeden kawałek.

Koniec już chwalenia, przechodzę do głównej myśli notki, czyli kolejnej recenzji :)

Recenzja Szamponu do włosów normalnych i przetłuszczających się GREEN PHARMACY, nagietek lekarski.

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że recenzuję starą wersję szamponu, który dzisiaj w sklepach jest dostępny ze zmienionym składem (lepszym!).

Co mówi producent? Wyciąg z nagietka lekarskiego to sprawdzony ludowy środek w profilaktyce problemów z włosami i skórą głowy o szerokim spektrum działania. Pobudza przemianę materii, zapobiega łupieżowi i łysieniu, co ma szczególne znaczenie dla włosów ze skłonnością do przetłuszczania. Badania naukowe sugerują, by zalecać nagietek do stosowania w ogólnym ubytku sił i odporności ludzkiego organizmu. Nagietek to bogate źródło życiodajnej energii z przyrody, szczególnie polecany dla włosów normalnych i przetłuszczających się. W ziołowych szamponach serii Green Pharmacy zebraliśmy wszystko, czym obdarza nas matka-natura.

Sposób użycia: Na mokrych włosach rozetrzeć niewielką ilość, spienić i wetrzeć w skórę głowy. Spłukać i powtórzyć mycie.

Opakowanie: Ciemne (jednak widać ubytek produktu), wykonane z miękkiego plastiku. Otwarcie wygodne, łatwe w użytkowaniu, z dozownikiem, dzięki któremu wydobywamy odpowiednia ilość produktu. W środku 350ml szamponu.

Konsystencja: Dosyć rzadka, bardziej żelowa, lekka - przez co nie spływa z ręki czy włosów, przezroczysto-pomarańczowa. Dobrze się rozprowadza na skalpie i bardzo dobrze pieni, jest wydajny.

Zapach: Ziołowy, jednak nie jest duszący, ani intensywny, nie zostawał na moich włosach po umyciu, mi przypadł do gustu.

Skład:
Podkreślam, że jest to stary skład szamponu.

Działanie: Szampon przede wszystkim dobrze myje i oczyszcza włosy oraz skórę głowy, nie obciążając ich przy tym. Co do dłuższej świeżości wydaje mi się, że owszem szampon pozostawia moje włosy świeże o dłużej (często w okresie zimowym włosy przy skórze głowy bardzo szybko mi się przetłuszczały). Włosy po jego użyciu czasem są trudne do rozczesania (szczególnie w miejscach bardziej zniszczonych), jednak dobra odżywka załatwi sprawę, poza tym są bardzo puszyste, sypkie.

Cena: 7,50zł / 300ml

Dostępność: Drogerie, sklepy internetowe.

Ogólna ocena: 6-/6
Szampon robi to co powinien, czyli przede wszystkim dobrze oczyszcza włosy i skórę głowy (radzi sobie nawet z olejami), nie podrażnia jej, utrzymuje świeże na dłużej. Opakowanie, cena, konsystencja jak i dostępność to kolejne plusy (i fakt, że skład zmienił się na lepsze). Jedynym małym minusem jest to, że czasami plącze włosy, jednak jak pisałam, odżywka i po problemie. Myślę, że z chęcią jeszcze do niego wrócę.


Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą Elfa Pharm,
co nie miało wpływu na moją ocenę.

Dotrwałyście do końca :) Lecę zmyć maskę z włosów, trzymajcie się ciepło! :*

środa, 12 grudnia 2012

062. Recenzja Lakieru do paznokci CND #548 Gold Chrome.

Cześć kochane!
Korzystając z tego, że dzisiaj trochę wcześniej skończyłam lekcje szybko wróciłam do domu i zrobiłam dla Was zdjęcia koloru, który obecnie gości na moich paznokciach. Powiem Wam szczerze, że początkowo w ogóle nie byłam przekonana do tego odcieniu, czy moje zdanie się zmieniło? Zapraszam Was, niżej recenzja lakieru, który zdobi moje paznokcie :)

Lakier do paznokci CND w odcieniu #548 Gold Chrome.

Co mówi producent? Wzbogacone podwójne krycie, formuła szybkiego wysychania, ergonomicznie zaprojektowany kształt butelek i nowoczesny, płaski pędzelek ułatwiający aplikację.

Opakowanie: Szklana buteleczka, z plastikową zakrętką, która wygodnie leży w dłoni. W środku 9,8ml produktu.

Pędzelek: Dosyć płaski, średniej szerokości, wygodny, dobrze rozprowadza emalię i nie gubi włosków, nabiera odpowiednią ilość lakieru.

Konsystencja: Jak dla mnie jest idealna, nie jest za rzadka, ani za gęsta, nie spływa z płytki i nie brudzi skórek, dobrze się rozprowadza. Schnie baaaaardzo, naprawdę bardzo szybko, kryje dobrze już przy jednej warstwie, natomiast przy 2 jeszcze ładniej błyszczy. Nie odbarwia płytki, nie ma problemów z jego zmywaniem.

Kolor: Przy wielu początkowych uprzedzeniach do niego, po pierwszym pomalowaniu zmieniłam zdanie! Kolor jest wyjątkowy, nawet dla mnie, która nie przepada za błyskotkami na paznokciach, pięknie odbija światło, prezentuje się naprawdę dobrze, ja jestem na tak!

Trwałość: Mam go na paznokciach od 4 dni i nic mu się jeszcze nie stało, jak dla mnie to wystarczająco, ponieważ kolory szybko mi się nudzą i lubię je zmieniać.

Efekt:

Cena: 25zł/9,8ml

Dostępność: www.sklep.csmoon.pl

Ogólna ocena: 6-/6
Jestem naprawdę oczarowana kolorem (wiem, że nie wszystkim przypadnie do gustu), jak i właściwościami lakieru, szybkie schnięcie to coś co bardzo chwalę sobie w lakierach, ponieważ ciężko mi siedzieć min. 20min niczego nie dotykając, tutaj czas jest o wieeele krótszy, do tego lakier jest wytrzymały, świetnie się rozprowadza, ma wygodny pędzelek, czego chcieć więcej? Mały minusik ponieważ cena to 25zł+koszt przesyłki, do tego lakier jest dosyć słabo dostępny.

Produkt dostałam w ramach współpracy ze sklepem internetowym CS MOON,
co nie miało wpływu na moją ocenę.
Zapraszam Was na stronę sklepu, gdzie znajdziecie masę produktów do stylizacji paznokci!



Przy okazji pokażę Wam mój nowy nabytek, który bardzo dogaduje się z tym kolorem :D
Pierścionek z Housa, na przecenie dorwałam za 10zł :)

W dzisiejszej notce tyle, lecę się zdrzemnąć chwilkę i zabieram się za czytanie Waszych blogów, pozdrawiam Was cieplutko :*

poniedziałek, 10 grudnia 2012

061. Nowy nagłówek? Czemu nie!

Hej kochane!
Tak jest, od wczoraj (jak już może niektóre z Was zauważyły) możecie cieszyć oczy nowym wyglądem mojego bloga hyhy :D Choroba znudziła mnie na tyle, że wzięłam się za nowy szablon i oto efekt, jak myślicie, może być? Tym razem bez mojej buzi i trochę weselej :)
Przy okazji poszerzyłam trochę posty - o wiele wygodniej będzie Wam się czytać i wyśrodkowałam nagłówki, ot takie małe zmiany :)



sobota, 8 grudnia 2012

060. Listopadowe denko.

Witajcie kochane!
Rzadko tu bywam, przepraszam, ale chciałabym najpierw poukładać sobie to, co mnie od pewnego czasu okropnie męczy i o niczym innym nie myślę, bezustanne życie nadzieją jest okropne i wykańcza, ojj strasznie wykańcza... Mam nadzieję, że jutro się może coś wyjaśni, trzymajcie kciuki, bo zeświruję do końca! Poza tym (jakby mi mało było problemów...) od wczoraj rozkłada mnie jakieś paskudne przeziębienie, dzisiaj zwlekłam się z łóżka tylko po to, żeby porobić zdjęcia do dzisiejszego postu - myślałam, że zamarznę! Koniec narzekania, mam nadzieję, że u Was jest troszkę lepiej!

Denko listopadowe (jak zwykle strasznie spóźnione, wybaczcie!).
Co udało mi się zdenkować w tym iście depresyjnym miesiącu?

Krem DLA Niszcz Pryszcz.
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Tak, jest to jeden z lepszych (o ile nie najlepszych) kremów na noc, jakie miałam!

Cytrusowy balsam do dłoni CND.
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Możliwe, lecz z pewnością w innej wersji zapachowej!

Nawilżająco-wygładzający balsam do ciała SORAYA.
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Nie, ponieważ znudził mi się zapach.

Żel antycellulitowy ISANA.
Żel bardzo przyjemnie nawilżał, ujędrniał ciało, jednak nie zauważyłam jakiegoś wyjątkowego działania antycellulitowego, poza tym dosyć długo się wchłaniał.
Czy kupię ponownie? Nie.

Żel pod prysznic Original Source mięta&drzewo herbaciane.
Już wspominałam, że żele OS są moimi ulubieńcami, ta wersja jest świetna gdy bierzemy prysznic po wysiłku fizycznym, idealnie odświeża, pobudza i pięknie pachnie miętą!
Czy kupię ponownie? Tak.

Alterra olejek do masażu migdały&papaja.
Olejku używałam do olejowania włosów - świetnie się sprawdzał w tej roli, włosy były nawilżone, błyszczące, miękkie, sypie no i ten zapach, coś pięknego!
Czy kupię ponownie? Gdyby nie został wycofany ze sprzedaży z pewnością byłby moim stałym bywalcem...

CHI 44 spray termoochronny. 
Staram się oduczyć prostowania włosów, jednak na jakieś większe wyjścia kiedy prostownica idzie w ruch ten spray termoochronny jest niezastąpiony! Do tego ma wspaniały, męski zapach, jestem ich zwolenniczką i maniaczką :D
Czy kupię ponownie? Taaaak!

Antyperspirant Rexona.
Antyperspirantom Rexony jestem wierna najdłużej i jeszcze nigdy się na nich nie zawiodłam, nie zostawiają białych śladów, dobrze chronią, a i wybór zapachów jest spory.
Czy kupię ponownie? Tak.

Zmywasz do paznokci
Najzwyklejszy, najtańszy zmywacz, kupiony w sklepiku osiedlowym, w sytuacji kryzysowej :D Niestety zawiera aceton i ma bardzo mocny, duszący zapach.
Czy kupię ponownie? Nie.

Odżywka Super gładkie paznokcie Wibo.
Niestety nie polubiłam się z tą odżywką, poza chwilowym wygładzeniem paznokci nie robiła z nimi nic, zero odżywienia, jako lakier podkładowy nie zawsze się sprawdzała (po czerwonym lakierze i tak miałam odbarwioną płytkę...), do tego pod koniec zgęstniała i nie nadawała się do niczego...
Czy kupię ponownie? Nie.

Tusz do rzęs Essence Multi action.
Na sam koniec mój ulubieniec, piękna głęboka czerń, wygodna szczoteczka, rzęsy rozdzielone, pogrubione i wydłużone! Sam tusz nie osypuje się, nie rozmazuje, do tego cena - ideał!
Czy kupię ponownie? Zdecydowanie tak!


Tyle w dzisiejszej notce, przejrzę jeszcze Wasze blogi i zmykam pod ciepłą kołderkę, trzymajcie się!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...