środa, 30 stycznia 2013

077. Recenzja czekoladowego kremu do rąk Joanna.

Witajcie kochane!
Wróciłam w poniedziałek cała i zdrowa, dopiero dzisiaj jako tako odespałam całą podróż, studniówkę i poprawiny studniówki, oczywiście wyjazd w piątek, kiedy to nasza kolej zaplanowała strajk wydłużyła się z 7 do nieomalże 10 godzin, co było okropnie męczące! A jak sam wyjazd? W 100% udany! Równie dobrze bawiłam się na studniówce i niedzielnych poprawinach, do tego bez przerwy obok ukochanego! :) Przeeeeeszczęśliwa! Aaaa i muszę się pochwalić, mam za sobą pierwszy makijaż robiony komuś :D Czteroletnia siostra mojego TŻ była niezwykle zadowolona, że 'ma kreski na oczach jak Kasia' :)
Co do zdjęć - nie wzięłam aparatu na studniówkę, bo stwierdziłam, że nie będzie mi się chciało bez przerwy z nim biegać i pilnować, ale kilka zdjęć powinno do mnie dotrzeć od fotografa, więc wtedy zobaczycie jak dokładnie wyglądałam w całości.
Wracając do głównej myśli, na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję kremu do rąk! 

Czekoladowy krem do rąk Joanna.

Co mówi producent? SWEET FANTASY to idealne połączenie zabiegu pielęgnacji ciała ze słodką ucztą dla Twoich zmysłów. Krem o czekoladowym zapachu doskonale zadba o skórę Twoich dłoni i uczyni rytuał ich pielęgnacji nadzwyczaj przyjemnym. Kosmetyk zmniejsza uczucie suchości i sprawia, że skóra rąk staje się gładka i miła w dotyku.

Sposób użycia: Niewielką ilość kremu nanieś na umytą i osuszoną skórę dłoni, a następnie wmasuj do całkowitego wchłonięcia. 

Opakowanie: Miękka tubka, z plastikowym wieczkiem (duży plus, że jest na dole tubki - krem sam ścieka na dno). Dozownik jest w porządku, za każdym razem wydobywam tyle kremu, ile potrzebuję. W środku 75g produktu.

Konsystencja: Wydawałoby się, że dosyć treściwa, jednak bez problemu rozsmarowuje się na dłoniach, szybko i bezproblemowo wchłaniając się.

Zapach: Otwierając tubkę poczułam całkiem przyjemną czekoladę, jednak zadowolenie minęło w tempie błyskawicznym, gdy rozsmarowałam krem na dłoniach... Zapach staje się strasznie chemiczny i mało przyjemny. 

Skład: Aqua, Cera Alba, Petrolatum, Butyrospermum Parkii Butter, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Cetyl Alcohol, Dicaprylyl Ether, Paraffinum Liquidum, Phenyl Trimethicone, Cyclomethicone, Sodium Polyacrylate, Xanthan Gum, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Parfum, Benzyl Benzoate, Citronellol, Limonene, Linalool, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.

Działanie: Krem faktycznie wygładza dłonie, pozostawiając je miękkie i gładkie, niweluje uczucie suchości. Mam jednak wrażenie, że produkt bardziej natłuszcza skórę, niż nawilża (a może nawilża, jednak nie aż tak dogłębnie jakbym tego wymagała). 

Cena: 5,70zł / 75g.

Dostępność: www.wizaz24.pl


Ogólna ocena: 3+/6
Wydaje mi się, że krem lepiej sprawdziłby się latem, gdy moje dłonie nie wymagają tak dogłębnego nawilżenia, chociaż z drugiej strony wtedy nieszczęsny zapach mógłby być jeszcze bardziej męczący i uciążliwy. Na plus zdecydowanie cena, bo jak na krem za takie pieniądze spisał się nie najgorzej, nie ukrywam, że ciekawią mnie jego inne wersje zapachowe.

Produkt dostałam w ramach współpracy ze drogerią internetową Wizaż24,
co nie miało wpływu na moją ocenę. 
Zapraszam serdecznie, naprawdę spory asortyment! :)

Tymczasem zmykam się trochę pouczyć, final test na angielskim w czwartek nie brzmi dobrze, postaram się znaleźć też chwilkę na Wasze blogi, trzymajcie się :*

czwartek, 24 stycznia 2013

076. Studniówkowy outfit!

Witajcie!
Korzystając z małej przerwy na kawę, jaką sobie zrobiłam przy sprzątaniu (zasypiałam na stojąco -.-) piszę do Was, post zupełnie niekosmetyczny, ale chciałam pokazać na czym w końcu stanęły przygotowania na studniówkę :) Patrząc na to, że będą osobą towarzyszącą postawiłam na klasykę i minimalizm, czyli czerń z czerwienią.

Mała czarna, koronkowa z H&M, zdjęcia totalnie nie oddają jej uroku!

Czeeeerwone szpile!

I oczywiście krwisto czerwone usta & paznokcie! :)

W uszy jeszcze małe kolczyki wkrętki, torebka czarna ze złotym łańcuszkiem,
żeby nie przesadzić, no i najgorsze, czyli robienie fryzury własnymi rękami :D 
Zobaczymy jak to wyjdzie, mam nadzieję, że wrócę z jakimiś zdjęciami!

Jak myślicie, może być?
Ja zmykam dalej sprzątać, malować paznokcie, pakować się, angielski i w końcu spotkanie z TŻ! Umrę chyba z wykończenia, jeszcze tyle mi tego wszystkiego!
Trzymajcie Cię ciepło, wracam w poniedziałek!

poniedziałek, 21 stycznia 2013

075. Prywata + Recenzja Mandarynkowej kąpieli do skórek i paznokci z proteinami jedwabiu BingoSpa.

Witajcie! :*
Wspominałam Wam już, że mój TŻ potrafi zaskoczyć? Gdzieś był chyba taki post, jakie to niespodzianki potrafi zrobić, oooo >>TUTAJ<<, dokładnie.
Wczoraj siedzę sobie na fb jak to zwykle, rozmawiamy sobie i nagle ni stąd ni zowąd wiadomość 'chodź, pojedziemy na studniówkę!', moja reakcja? WTF?! 'w piątek wyjeżdżamy z Lublina, Twoje zadanie to prowiant!' (no pewnie, student, to wiecznie głodny :D). I jak to zwykle, całkowicie spontaniczną decyzją, w przyszłą sobotę wybieramy się na studniówkę przyjaciela mojego M., któremu to ja mam bacznie towarzyszyć! Mój M. natomiast będzie towarzyszem swojej koleżanki, aleeee zaraz, to nie wszystko! Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że studniówka jest w rodzinnym mieście TŻ, czyli 7h pociągiem od mojego Lublina, plus godzina busem! Tak więc tym oto sposobem zafundowałam sobie weekendowy wypad dobry kawał drogi od mojego domu :) Nie ma miejsca na nudę w tym związku i na jakiekolwiek dokładne zaplanowanie czegoś, oj nie, ale to powód do radości (chociaż momentami potrafi cholernie wkurzyć taki brak ogarnięcia, ale tym razem to nie czas na narzekanie :D)! Cieszę się ogromnie, że spędzę z nim tyle czasu! Teraz pozostało mi się zamartwiać jaką sukienkę wybrać, czy zeszłoroczną ze studniówki M., czy moją osiemnastkową :) Partial test na angielskim zaliczony (uff!), wszystko powolutku do przodu, został mi final za 2 tyg. i własna studniówka 9 lutego, luuuuuudzie, dajcie troszkę więcej czasu! :D
Nie zanudzam Was już tą moją prywatą, przechodzę do dzisiejszej recenzji! Aaa i z góry przepraszam, jak będzie mnie tu troszkę mniej, ale już czuję to urwanie głowy jakie mnie czeka, staaaaandardowo! Przechodzę do recenzji, kosmetyku, który już chyba większość Was doskonale zdążyła poznać :)

Mandarynkowa kąpiel do skórek i paznokci z proteinami jedwabiu BingoSpa.

Co mówi producent? Mandarynkowa kąpiel BingoSpa dogłębnie zmiękcza zrogowaciały naskórek wokół paznokci ułatwiając przeprowadzenie kolejnych etapów manicure.
Proteiny jedwabiu intensywnie nawilżają, uelastyczniają i wzmacniają płytkę paznokcia czyniąc go jednocześnie podatnym na zabiegi.
Regularne stosowanie kapieli BingoSpa zapewnia paznokciom zdrowy wygląd i wspaniały połysk.

Sposób użycia: W miseczce rozpuścić 1 łyżeczkę preparatu w 100ml ciepłej wody, moczyć paznokcie przez ok. 5 minut. 

Opakowanie: Plastikowy, zakręcany słoiczek z dodatkowym, również plastikowym zabezpieczeniem, duży otwór - dobre rozwiązanie, jeżeli chodzi o wydobywanie produktu, nawet łyżeczką. Pojemnik jest szczelny, bez obaw, że coś nam się wysypie! W środku 300g produktu.

Konsystencja: Początkowo zwykły proszek, mi przypomina nieco oranżadki do rozpuszczania w wodzie z dzieciństwa :D Po zmieszaniu z wodą praktycznie całkowicie się rozpuszcza, barwiąc ją oraz wytwarzając delikatną piankę.


Zapach: Wyczuwam nieco mandarynki, bardziej może troszkę pomarańcze? Zapach niestety jest w moim odczuciu lekko chemiczny, on też przypomina mnie te sławne oranżadki, po rozpuszczeni w wodzie staje się baaaardzo słabo wyczuwalny. Po zabiegu, na dłoniach nie czuję go zupełnie.

Skład:

Działanie: Skórki po takim zabiegu są zdecydowanie zmiękczone i świetnie przygotowane do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych, delikatnie nawilżone. O wiele łatwiej odsunąć je z płytki paznokcia. Niestety nie zauważyłam, aby kąpiel jakoś wyjątkowo wpływała na moje paznokcie, jak obiecuje producent.

Cena: 14zł / 300g

Dostępność: www.bingosklep.com

Ogólna ocena: 3+/6
Minusem jest, że zapach (nawet, taki, jaki jest) - mógłby być bardziej wyczuwalny w trakcie i po zabiegu - z pewnością byłby przyjemniejszy. Poza tym produkt u mnie nie sprawdził się w kwestii pielęgnacji paznokci, nie zauważyłam żadnego działania i wpływu na nie. Kąpiel określiłabym bardziej gadżetem kosmetycznym, ponieważ podobne zmiękczenie skórek mogę osiągnąć chociażby biorąc kąpiel.

Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą BingoSpa,
co nie miało wpływu na moją ocenę. 

Brawa, dobrnęłyście do końca! :D Postaram się przed wyjazdem dodać jeszcze jakiś wpis, chociaż nie obiecuję, we wtorek angielski do 21, środa wypadałoby posprzątać, czwartek znowu angielski do 21 (naprawdę zaczynam mieć dosyć!) i mój TŻ przyjeżdża, piątek rano wyyyyyjazd! :)
Pozdrawiam cieplutko! :*

sobota, 19 stycznia 2013

074. Recenzja Polinezyjskiego peelingu bora bora z kokosową pulpą i algami CosmoSPA.

Witajcie!
Jak Wam mija weekend? Ja wczoraj wybrałam się z przyjaciółką na imprezę do klubu, dzisiaj pół dnia odpoczywałam, aleeeż się wytańczyłam :D Trzeba się wyćwiczyć przed studniówką, bo padnę szybciej niż mi się wydaje! Na dzisiaj przygotowałam dla Was kolejną recenzję kokosowego (ahh! <3) kosmetyku, tym razem będzie to peeling :)

Polinezyjski peeling bora bora z kokosową pulpą i algami CosmoSPA.

Co mówi producent? Egzotyczny peeling posiada subtelny zapach ekstraktu z kwiatów Gardenii tahitańskiej. Piasek Bora Bora tworzy mikrocząsteczki które usuwają martwe komórki i wygładzają powierzchnię skóry. Olej Vanilla pomaga zregenerować film hydrolipidowy naskórka i koi go, zaś Olej Monoi gruntownie nawilży skórę, zmiękczy ją i wzmocni jej elastyczność.
Peeling dla wzbogacenia swoich właściwości posiada również wyciąg z alg.
Działanie scrubu bora bora:
- złuszcza martwe i zrogowaciałe komórki naskórka
- wysubtelnia i oczyszcza skórę pozostawiając wrażenie "nowej skóry"
- oczyszcza i rozświetla
- skóra staje się gładka i miękka
- nawilża ją
- wzmacnia jej elastyczność
- regeneruje
- działa antyseptycznie i przeciwgrzybiczo, dzięki czemu polecany jest również jako dodatek w pielęgnacji skóry łojotokowej i trądzikowe
- w porównaniu z olejem kokosowym, właściwości nawadniające wierzchniej warstwy naskórka oleju MONOI są bardziej długotrwałe. Po aplikacji peeling z oleju MONOI stopień nawilżenia naskórka zwiększa się z czasem i utrzymuje do 8 godzin. W przypadku oleju kokosowego poziom nawilżenia spada po 4 godzinach od aplikacji.


Sposób użycia: Zmieszaj 5g peelingu z 25g ciepłej wody ( proporcja na ciało 30g/150g). Mieszaj energicznie, aż do powstania pasty. Nakładaj na ciało kolistymi ruchami, delikatnie masując skórę. Po zabiegu usuń preparat przy użyciu wilgotnej tkaniny lub pod prysznicem. 

Opakowanie: Plastikowy pojemniczek, bardzo wygodny jeżeli chodzi o wydobywanie proszku łyżeczką, dokładnie widzimy ubytek. Pojemnik jest szczelny, nic się z niego nie wysypuje. Kosmetyki z CosmoSPA mają duży plus, że same odbezpieczamy je w domu, mamy dzięki temu pewność, że nikt przed nami do środka nie zaglądał :)  W środku 30g produktu.

Konsystencja: Początkowo to proszek, z wyczuwalnymi twardszymi składnikami, po dodaniu wody zmienia się w konsystencję pasty/gęstej śmietany (i tu ważne! dla mnie proporcje z opakowania są nienajlepsze, ponieważ peeling wychodzi bardzo rzadki i daleko mu do konsystencji pasty! proporcje w końcu wypracowałam sobie sama). Peeling dobrze rozprowadza się na twarzy, jego drobinki złuszczające są dosyć ostre, dobrze zdzierają martwy naskórek. Produkt jest naprawdę wydajny.


Zapach: Jest cuuudowny, pachnie kokosem, ale ja wyczuwam tam także nuty wanilii, mhhm, cudo! :)

Skład:

Działanie: Moim zdaniem zadanie peelingu to przede wszystkim dobre złuszczenie naskórka, w tej kwestii produkt sprawdza się naprawdę dobrze, dzięki zawartości dosyć ostrych drobinek (nie wiem jakby sprawdził się na cerze wrażliwej, czy nie okazałby się zbyt ostry, u mnie żadne podrażnienia nie wystąpiły). Co więcej, peeling nie wysusza skóry, wręcz przeciwnie, zostawia ją nawilżoną i bardzo gładką, miłą w dotyku, dobrze ją oczyszcza i pozostawia matową. 

Cena: 8,79zł / 30g
19,99zł / 100g

Dostępność: www.cosmospa.com.pl

Ogólna ocena: 5/6
Minus za chyba nie do końca dobre proporcje na opakowaniu, co początkowo bardzo wprowadza w błąd, oraz druk na opakowaniu, który jest mocno nieczytelny (możliwe, że po prostu mi trafiła się taka wersja). Poza tym jak wiadomo z peelingiem się trzeba trochę pobawić, aby był gotowy do używania, nie mniej jednak ja osobiście lubię takie domowe spa, zwłaszcza przy tak dobrym działaniu :)


Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą CosmoSPA,
co nie miało wpływu na moją ocenę.
Zapraszam Was serdecznie na ich stronę, gdzie znajdziecie wiele naturalnych produktów, idealnych do urządzenia domowego spa :)

W dzisiejszej notce tyle, pozdrawiam Was i zmykam nadrobić zaległości na Waszych blogach! :)
Aaaa i prawie zapomniałam!
OGROOOMNIE Wam dziękuję, że jest Was tutaj już ponad 400! Strasznie mnie cieszy coraz to nowa osóbka, która powiększa grono obserwatorów, już myślę nad rozdaniem! ;*

niedziela, 13 stycznia 2013

073. Recenzja Oleju kokosowego 100% czystego Parachute.

Witaaaam! :)
Jak mija Wam weekend? Ja powoli wracam do zdrowia, dzisiaj czeka mnie całodniowy romans z angielskim, ah, we wtorek partial test, trzeba sobie coś poprzypominać (a w zasadzie może dopiero się nauczyć, a nie poprzypominać :D), a taaaak bardzo mi się nie chce! Mimo tego, że lubię angielski, czasami można mieć go serdecznie dosyć :) Na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję oleju, który dostałam w ramach jednej z moich lepszych współprac :) 

Olej kokosowy 100% czysty Parachute.

Co mówi producent? Olejek Kokosowy dostarcza włosom i skórze głowy niezbędnych minerałów takich jak magnez, potas, wapno, żelazo, które bardzo dokładnie uzupełniają łuski włosów, sprawiając, ze włosy staja się grubsze, elastyczne i lśnią naturalnym blaskiem. Jest w 100% czystym olejkiem kokosowym tłoczonym na zimno ze świeżego miąższu kokosa bez żadnych dodatków chemicznych, dzięki temu zachowuje on najwyższa jakość Olej kokosowy jest także idealnym balsamem dla wysuszonej skóry doskonale nawilża i odżywia, zastępuje najdroższe nawet balsamy nie zawierając przy tym konserwantów i sztucznych barwników. Zatem fundujemy skórze i naszemu organizmowi tylko to co najlepsze i najczystsze. Poza tym olej możemy użyć jako dodatek do świeżych sałatek.

Sposób użycia: Smarujemy głowę olejem na dwie godziny przed myciem albo na noc. Olej delikatnie wmasowujemy w skórę głowy. Jeśli nie przeszkadzają nam tłuste włosy możemy zastosować go także po umyciu.

Opakowanie: Wykonane z niebieskiego, miękkiego plastiku, bez problemu możemy je włożyć do gorącej wody, aby ogrzać olej. Dozownik wydawałoby się, że jest wąski i mały, jednak jeżeli chodzi wydobywanie oleju moim zdaniem jest odpowiedni - nie przesadzimy z ilością produktu. Niestety minusem jest, że nie możemy kontrolować ubytku oleju. W środku 100ml.

Konsystencja: Początkowo olej ma stałą konsystencję, pod wpływem ciepła robi się coraz rzadsza i bardziej oleista. Na zdjęciu widać jak olej zmienił się pod wpływem ciepła ręki. Nie miałam problemów ze zmywaniem oleju z włosów, nawet szamponem bez SLS. 

Zapach: Moim zdaniem (jako fanki kokosów) jest przepiękny, czysty i nie czuć w nim żadnej chemii, mogłabym go wąchać bez przerwy. Po smarowaniu ciała przez długi okres czuć go na skórze, niestety z włosów ulatnia się o wiele szybciej. Dla osób, które za kokosem nie przepadają może być niestety uciążliwy.

Skład: 100% jadalny olej kokosowy. 

Działanie:
NA WŁOSY: Olej kokosowy na włosy najczęściej pozostawiałam na całą noc, rano po zmyciu włosy były miękkie, nawilżone, wyglądały zdrowo i pięknie się kręciły, były dociążone, ale nie obciążone (czego się obawiałam), mięsiste i puszyste, a do tego pięknie błyszczały!  Niewielkiej ilości oleju używałam także do zabezpieczania końcówek po myciu, które to świetnie ujarzmiał i nadawał im blasku.

NA SKÓRĘ: Oleju używałam również na dłoni, a w zasadzie skórki przy paznokciach, które szczególnie zimą wołają o pomoc. Tutaj produkt poradził sobie równie świetnie, skórki stały się miękkie, nawilżone, łatwe do odsunięcia, nie miałam już okropnych zadziorków na dłoniach. Minusem jest fakt, że jak to olej długo się wchłaniał, jednak zabieg zawsze robiłam przed snem i nie miało to dla mnie znaczenia, rano budziłam się z pięknie pachnącymi dłońmi :)

Cena: 14,50zł / 175ml
(ja mam wersję 100ml, która wcześniej była dostępna w sklepie)

Dostępność: www.indiaonline.pl

Ogólna ocena: 6-/6
Naprawdę nie mam co zarzucić temu olejowi, ocena jest jak najbardziej subiektywna, wiem, że olej nie sprawdzi się na wszystkich rodzajach włosów, moje jednak się z nim polubiły. Do tego zapach, który naprawdę uwielbiam (i który również może nie wszystkim przypaść do gustu) i świetne działanie na dłonie, w 100% naturalny skład, bez żadnej chemii! Jeden mały minusik za to, że ciężko określić zużycie produktu.

Produkt dostałam w ramach współpracy ze sklepem IndiaOnline,
co nie miało wpływu na moją ocenę.
Przy okazji chciałabym Was zaprosić do tego sklepu, jestem pod wrażeniem asortymentu i wyboru, ogromna ilość nie tylko olejów, ale także masek, szamponów, balsamów, peelingów, itp! Do tego podejście do klienta jest naprawdę na wysokim poziomie, jest co chwalić! :)

Zmykam chwilę poczytać książkę i biorę się za ten nieszczęsny angielski!

sobota, 12 stycznia 2013

072. Recenzja Balsamu do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych, pokrzywa zwyczajna Green Pharmacy.

Hej kochane!
Jak tam u Was? Ja dzisiaj wyskoczyłam (mimo tego, że każdy mi to odradzał) na te warsztaty fotograficzne, wylądowałam na plenerze na starym mieście w Lublinie, trochę zdjęć przybyło, ale przy okazji totalnie przemokł mi buty, nie czułam stóp i rąk i wyglądałam jak bałwanek przez bezustannie padający śnieg :D Mam nadzieję, że nie odezwie się to w postaci kolejnej gorączki, bo czułam się już zdecydowanie lepiej, no ale taka jestem, że jak już sobie coś zaplanuję to mało kto mi przemówi do rozsądku :D
Na dzisiaj przygotowałam dla Was kolejną recenzję.

Balsam do włosów zniszczonych, łamliwych i osłabionych, pokrzywa zwyczajna Green Pharmacy.

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że recenzuję starą wersję balsamu, który dzisiaj w sklepach jest dostępny ze zmienionym składem (lepszym!).

Co mówi producent? Szybko regeneruje uszkodzone włosy. Wzmacnia osłabione części włosa zabezpieczając je przed łamliwością i dostarcza im niezbędne odżywcze składniki zawarte w balsamie. Osłabione włosy wymagające szczególnej troski otrzymują niezbędne odżywienie oraz nawilżenie. Balsam odżywia i wzmacnia włosy zapewniając im siłę niezbędną do intensywnego wzrostu. Już pierwsze zastosowanie balsamu zapewnia włosom ochronę przed uszkodzeniami i ułatwia rozczesywanie nadając im piękny połysk i wygląd.

Sposób użycia: Należy nakładać na mokre włosy, na całą ich długość zaraz po spłukaniu szamponu. Pozostawić na włosach około 5-10 minut, następnie dokładnie spłukać.

Opakowanie: Ciemne (jednak widać ubytek produktu), wykonane z miękkiego plastiku. Otwarcie wygodne, łatwe w użytkowaniu, z dozownikiem, dzięki któremu wydobywamy odpowiednia ilość produktu. W środku 300ml balsamu.

Konsystencja: Trochę przypomina budyń, łatwo się rozprowadza i dobrze utrzymuje na włosach, nie spływa z nich. Balsam jest wydajny, niewielka ilość wystarczy, aby pokryć włosy, spłukuje się bezproblemowo.

Zapach: Ziołowy, jednak nie jest duszący, ani intensywny, nie zostawał na moich włosach po umyciu, mi przypadł do gustu.

Skład:
Podkreślam, że jest to stary skład balsamu.


Działanie: Włosy po użyciu balsamu stają się sypkie, miękkie, elastyczne (przez co są zabezpieczone przed łamaniem) i zdecydowanie lepiej się rozczesują, nie są obciążone i przyklapnięte (a moje mają do tego tendencję). Niestety działanie jest powierzchowne, nie zaobserwowałam regeneracji czy obudowy włosów jednak nie wymagam tego od zwykłej odżywki-balsamu.

Cena: 8zł / 300ml

Dostępność: Drogerie, sklepy internetowe. 

Ogólna ocena: 4/6
Podsumowując balsam spełnia rolę normalnej odżywki do włosów, ułatwia rozczesywanie, wygładza, jednak jest to jedynie powierzchowny efekt. Minusem przy takim działaniu jest dosyć długi czas trzymania na włosach (dłuższy niż przy standardowych odżywkach, których działanie jest identyczne), a przy tym brak głębszego nawilżenia, na plus fakt, że mimo tego nie obciąża włosów. 

Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą Elfa Pharm,
co nie miało wpływu na moją ocenę.

Uciekam się wygrzewać, gorąca herbatka z cytryną już czeka ;*

czwartek, 10 stycznia 2013

071. Recenzja balsamu palmowego do dłoni z zieloną herbatą BingoSpa.

Cześć kochane!
Jak się trzymacie? Ja wczoraj po powrocie do domu zaczęłam odczuwać dziwny ból w płucach, dzisiaj przywitałam dzień z temperaturą ponad 39 stopni... Czuję się zmarnowana i zupełnie bez życia, a w zasadzie nic konkretnego nie zrobiłam... Odpuściłam angielski i powtórzenie, we wtorek czeka mnie kolejny partial test i ciężko to widzę, przyswajanie wiedzy w takim stanie mija się z celem... Do tego w sobotę chciałam wybrać się na warsztaty fotograficzne, mam nadzieję, że jakoś mi się poprawi, bo zależało mi baaardzo na tym, zwłaszcza, że to mój TŻ mnie do tego przekonał i dał troszkę wiary w siebie i motywacji :<
No nic, koniec smęcenia, miejmy nadzieję, że zdrowie powróci tak szybko jak uciekło, przechodzę do recenzji!

Balsam palmowy do dłoni z zieloną herbatą BingoSpa.

Co mówi producent? Olej palmowy wyciskany jest z pestek owocu drzewa Elaeis Guineensis, czyli olejowca gwinejskiego, ma barwę pomarańczową, z powodu wysokiej zawartości karotenu. Doskonale natłuszcza i uelastycznia skórę.  Zawiera dużo witaminy E, witaminy A oraz nienasycone i nasycone kwasy tłuszczowe.

Ten cudowny składnik  połączony w Balsamie palmowym BingoSpa z ekstraktem z zielonej herbaty chroni skórę dłoni przed wolnymi rodnikami, zapobiegając procesom starzenia. Ożywia, nawilża, zmiękcza, uelastycznia skórę dłoni i wzmacnia paznokcie.

Sposób użycia: Nałożyć balsam na czyste dłonie, dokładnie wmasować do wchłonięcia. Można stosować kilka razy dziennie.

Opakowanie: Plastikowe, zakręcane pudełeczko, jedynym minusem jest fakt, że nie jest to zbyt higieniczne opakowanie oraz nie bardzo wygodne jeżeli chodzi o używanie poza domem, mimo tego balsam w domowych warunkach wydobywa się wygodnie. W środku 100g produktu.

Konsystencja: Bardzo lekka, delikatna, jakby musu, przyjemna w stosowaniu, bez problemu rozsmarowuje się na dłoniach, szybko wchłania, pozostawiając delikatny film (nie tłusty, jakby ochronny), który szybko znika. Balsam jest wydajny.

Zapach: Gdy przeczytałam, że balsam jest z zieloną herbatą trochę się zawiodłam, jednak po otworzeniu słoiczka zostałam pozytywnie zaskoczona, zapach jest ładny i delikatny, nie drażniący, ciężko mi określić czym naprawdę pachnie, ale pachnie ładnie! :D
Skład:

Działanie: Balsam spełnia wszystkie moje wymagania, jakie mam co do kremu do rąk, dobrze je nawilża, pozostawia gładkie, natłuszczone i zabezpieczone przed zimnem, którego moje dłonie naprawdę nie lubią. Jedyny minus to fakt, że nie radzi sobie z przesuszonymi skórkami przy paznokciach.

Cena: 10zł / 100g

Dostępność: www.bingosklep.pl

Ogólna ocena: 5/6
Ocena w dół za opakowanie, które jest jednak trochę niepraktyczne (nie bardzo wyobrażam sobie zabranie balsamu gdzieś w podróż i bawienie się w odkręcanie) oraz za słabe nawilżenie skórek. Podsumowując zaliczyłabym go do dobrych kosmetyków, zapewne jeszcze lepiej sprawdzi się wiosną czy latem przy swojej bardzo lekkiej konsystencji.


Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą BingoSpa,
co nie miało wpływu na moją ocenę. 


 Tymczasem trzymajcie się, ja uciekam odpoczywać, bo moja głowa znowu daje się we znaki :(

środa, 9 stycznia 2013

070. Grudniowe, spóźnione denko.

Witajcie!
W dzisiejszym poście szybciuuutko przestawię Wam niezbyt duże i zaległe, ale jednak grudniowe denko. Chciałam zrobić to o wiele wcześniej, ale weekend spędziłam w Zamościu z TŻ, natomiast na tygodniu jak wracałam do domu było już dawno za późno na robienie zdjęć.

Grudniowe denko!
Co udało mi się zużyć?

Antybakteryjny tonik Ag123 Invex Remedies.
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Przy większym przypływie gotówki - może.

Żel pod prysznic ON LINE z naturalnym peelingiem.
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Z chęcią sprawdziłabym inne warianty zapachowe.

Szampon do włosów GREEN PHARMACY z nagietkiem. 
Recenzowałam >>TUTAJ<<
Czy kupię ponownie? Tak, zwłaszcza po zmianie składu!

Kremowy żel pod prysznic L'OCCITANE z werbeną.
Same właściwości nawilżające oraz myjące żelu są jak najbardziej na plus, w tej kwestii sprawdza się bardzo dobrze, jednak mi osobiście ani trochę nie przypadł do gustu zapach, poza tym znikał w błyskawicznym tempie.
Czy kupię ponownie? Nie.

Szampon BabyDream.
To już stały bywalec z mojej łazience - zmywam nim oleje z włosów i naprawdę dobrze się sprawdza w tej kwestii, co prawda wolałabym znaleźć w końcu szampon bez SLS i rumianku, jednak tymczasem BabyDream mnie zadowala w 100% :)
Czy kupię ponownie? Tak.

Kompres nawilżająco-regenerujący Z Apteczki Babuni.
Kosmetyk, który się kocha albo nienawidzi, ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy! Moje włosy bardzo się z nią polubiły, po użyciu były gładkie, lśniące, sypkie i bardzo mięciutkie. Do tego piękny, przeeeeepiękny zapach no i cena!
Czy kupię ponownie? Tak, jeżeli gdzieś dorwę w sklepie.

Nawilżający krem do stóp Jagoda i Wanilia Avon.
Uwielbiam limitki avonu, przede wszystkim za piękne zapachy, tutaj połączenie jagody i wanilii totalnie mnie oczarowało, zapach całkowicie w moim guście! Jednak same właściwości kremu... Nawilżał, ale bardzo leciutko, może sprawdziłby się w lecie, jednak na zimę stanowczo odpada.
Czy kupię ponownie? Nie.

Czekoladowe masło do ciała ciemna czekolada i orzech pistacji FARMONA.
Uwielbiam serię Sweet Secret od Farmony, tak, tak, znowu za zapach, no ale jak tu jej nie lubić przy tak pięknych i słodkich zapachach? Jako fanka czekolady i pistacji jestem na tak! Do tego bardzo ciekawa konsystencja, jakby musu no i bardzo przyjemne nawilżenie.
Czy kupię ponownie? Z chęcią, może tym razem inny wariant zapachowy.

Uniwersalny płyn do demakijażu oczu ZIAJA.
Bardzo lubię ten płyn, dobrze zmywa makijaż z oczu, nawet wodoodporny eyeliner, nie podrażnia delikatnej skóry (co bardzo ważne dla mnie!), do tego bardzo nicka cena. Może wydajność nie jest najlepsza, jednak przy takiej cenie możemy to mu wybaczyć :)
Czy kupię ponownie? Zdecydowanie tak.

Mineralny utwardzacz do paznokci Avon.
Czy utwardził mi paznokcie? Nie. Natomiast pięknie odbarwił je na różowo-pomarańczowy kolor, do tego zgęstniał w buteleczce tak, że nic już nie da się z nim zrobić. Porażka.
Czy kupię ponownie? NIEEEE!

Lakier w odcieniu Party Girl; Color Trend Avon.
Kolejny produkt od Avonu, który błyskawicznie zgęstniał mi w butelce (została mi go ok. połowa) do tego stopnia, że nawet zmywacz mu nie podołał, a szkoda, bo kolor bardzo przyjemny...
Czy kupię ponownie? Nie.

Próbki kosmetyków Jean d'Estrées.
-Krem do ciała o zapachu śródziemnomorskich kwiatów - świetne nawilżenie i wygładzenie ciała, zapach niestety nie dla mnie - okazał się zbyt intensywny.

-Kojący krem dla skóry podrażnionej na dzień i/lub noc - po użyciu kremu skóra była uspokojona, zaczerwienienia zmniejszone, do tego krem dobrze nawilżał i nadawał się pod makijaż.

-Delikatny peeling do twarzy do wszystkich typów skór - bardzo delikatny, jednak skuteczny peeling, nie wysuszał skóry, pozostawiając ją gładką i dobrze oczyszczoną.

-Emulsja nawilżająco-matująca na dzień do odwodnionych skór mieszanych - bardzo lekka konsystencja, która świetnie się wchłaniała, nie obciążając mojej buźki, a ładnie ją nawilżając; emulsja nadawała się pod makijaż i faktycznie matowała skórę.

Czy kupię ponownie któryś z tych produktów? Nie wiem, ale powiem Wam, że jestem bardzo zadowolona z działania każdego z kosmetyków firmy Jean d'Estrées i  zaciekawiona ich ofertą, więc bardzo możliwe, że skuszę się na jakiś produkt.

I tak oto dobiłam do końca denka, nie jest jakieś duże, ale ważne, że w ogóle coś zużyłam :)
Zmylam na kolację i w końcu mam chwilkę, żeby zajrzeć do Was! 

wtorek, 1 stycznia 2013

069. Recenzja Maski do twarzy ze 100% olejem sojowym BingoSpa.

Witajcie już w nowym roku! :)
Jak nastroje posylwestrowe? Ja przyznam Wam, że byłam na naprawdę udanej imprezie, pomimo, że znałam początkowo jedynie 4 osoby (z ponad 20) to szybko się jakoś odnaleźliśmy i zaliczam tego sylwestra do jednych z lepszych i najdłuższych, wróciłam do domu po 8 i włączył mi się autopilot do łóżka, zmęczenie wygrało :). Poza tym rozpoczęłam ten rok bardzo dobrze, mimo tego, że sylwestra nie spędzałam ze swoim TŻ to po długiej telefonicznej rozmowie w końcu wszystko się ułożyło, jest tak, jakbym chciała, żeby było bez przerwy i w końcu poukładałam wszyściutkie swoje sprawy, JESTEM SZCZĘŚLIWA W 100%! :)  Lepszego początku roku nie mogłam sobie wymarzyć! A na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję, zapraszam do czytania :)

Maska do twarzy ze 100% olejem sojowym BingoSpa. 

Co mówi producent? Olej sojowy BingoSpa zawiera 15% nasyconych kwasów tłuszczowych, kwas linolowy, olejowy, palmitynowy, bogaty jest również w witaminę E i naturalną lecytynę. Olej sojowy jest doskonałym emolientem odbudowującym naturalną barierę ochronną skóry oraz dzięki zawartości kwasu linolowego, przywraca skórze właściwy poziom nawilżenia.
Olej sojowy jest dobrze wchłaniany przez skórę, chroni ją przed utratą wilgoci.
Kompleks roślinno-algowy wspomaga regeneracyjne i ujędrniające działanie maski BingoSpa.

Maska BingoSpa ze 100% olejem sojowym polecana jest dla skóry tłustej, mieszanej, ze skłonnościami do łojotoku, zanieczyszczonej i wrażliwej.

Sposób użycia: Nanieść maskę BingoSpa na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu omijając okolice oczu. Pozostawić na ok. 15 minut, po czym zmyć letnią wodą.

Opakowanie: Plastikowe, zakręcane pudełeczko, jedynym minusem jest fakt, że nie jest to zbyt higieniczne opakowanie, mimo tego maskę wydobywa się wygodnie. W środku 120g produktu.

Konsystencja: Żelowa, trochę przypominająca kisiel, biała, na twarzy staje się bezbarwna. Po aplikacji (która jest wygodna, maska nie spływa z twarzy) delikatnie zasycha, jednak nie tworzy tzw. "skorupki". Zmywanie jest bezproblemowe.

Zapach: No i tutaj niestety minus, ani trochę nie przypadł mi do gustu, dla mnie jest po prostu nieco chemiczny (jednak jak wiadomo są to moje osobiste odczucia).

Skład:

Działanie: Zacznę od tego, że zdarzało się tak, że podczas aplikacji maski odczuwałam pieczenie skóry, natomiast po jej zmyciu lekkie uczucie ściągnięcia, czyli pierwsze minusy w kwestii działania, lubię relaksować się z maską na twarzy, tu niestety było tu czasem uniemożliwione... Nie zauważyłam także, żeby maska zmniejszała zaczerwienienia czy drobne krostki na buzi. Plusem jest fakt, że maska nawilża (jednak nie dogłębnie i nie na długo...) oraz po jej zmyciu skóra jest gładka, matowa i miękka. 

Cena: 12zł / 120g

Dostępność: www.bingosklep.pl

Ogólna ocena: 2+/6

Niestety maska na pewno nie jest moim ulubieńcem, skutecznie dyskwalifikuje ją pieczenie, które czasem jej się zdarzało wywoływać. Ogólnie działanie w zasadzie nie jest najgorsze, lecz nie takie, jakiego wymagałabym od maski. Nawilżenie (niezbyt spektakularne) oraz gładkość, miękkość czy zmatowienie skóry osiągam stosując najzwyklejszy krem.

Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą BingoSpa,
co nie miało wpływu na moją ocenę. 

W dzisiejszej notce tyle, trzymajcie się!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...