niedziela, 31 marca 2013

106. Aktualizacja włosów: Marzec.

Witajcie!
Nie ma to jak o 1 w nocy pisać notkę :) Tak, jestem prawdziwym nocnym markiem, mogę spać cały dzień, a dopiero w nocy budzić się do życia, uczyć się, jeść, biegać, myśleć, sprzątać, robić zdjęcia, zdecydowanie mój mózg wykazuje wtedy większą i o wiele bardziej owocną aktywność :D Pewnie maturę z matmy też napisałabym o wiele lepiej, gdyby dali mi ją o 12 w nocy, a nie 9 rano :D Chociaż nie powiem, jest to strasznie męczący tryb życia, jeżeli dodamy do tego chodzenie do szkoły, niestety. 
 Jak może niektóre z Was pamiętają, po wizycie u fryzjera pod koniec lutego wrzuciłam swój plan pielęgnacji i aktualny stan włosów (>>TUTAJ<<). Chcecie dowiedzieć się jak się wywiązałam z obietnic? Zapraszam do lektury! :)

Walczyłam przede wszystkim o przyrost, czy się pojawił? Tak, jednak nie jest to największy przyrost, jaki udało mi się osiągnąć, nie mniej jednak systematyczne wcieranie Jantaru zrobiło swoje. Z przodu różnica wydaje się być większa.
Mycie: Tak jak pisałam oczyszczałam raz na tydzień Szamponem borowinowym BingoSpa, a także doszedł do tego szampon żurawinowy Barwa Naturalna, spodziewajcie się recenzji!
Na co dzień delikatniej, czyli Babydream oraz Nonique, raz zdarzyła się Eubiona.

Maski: Również ładnie się wywiązałam z obietnic, przynajmniej raz w tygodniu na włosach gościła Vatika Virgin Olive, wzbogacana pudrem Amla oraz Spiruliną. Raz użyłam maski Rich Repair Goldwell i raz Avon z Minerałami Morza Martwego.

Wcierki: Ponad 3 tygodnie wcierałam praktycznie dzień w dzień (no dobra, ominęłam ze 3 dni :D) w skalp sławnego Jantara.

Olejowanie: W planach było olejowanie skalpu Sesą oraz całej długości włosów olejem Parachute. Jeżeli chodzi o Parachute - wywiązałam się w 100%, oleju zostało mi na jedno użycie :) >>TUTAJ<< moja recenzja, gdyby ktoś chciał poczytać więcej. Natomiast Sesa nie sprawdziła się u mnie na skalpie zupełnie, włosy po niej leciały jak szalone, po dłuższym odpoczynku problem ustawał, tak więc pozostają mi testowanie Sesy na długości.

Farbowanie: Tak, dokładnie wczoraj (30.03) farbą Joanna Naturia Palona kawa (zdjęcie po prawej oddaje kolor - uwielbiam go!). Pierwszy raz do farby dodałam odżywki (Isana "Płynny jedwab do włosów") i jestem zachwycona efektem, włosy gładkie, mięciutkie, o wiele mniej wysuszone. Farba do tego złapała włosy, które były w trakcie wypłukiwania henny, więc duży sukces.

Co do samej henny - stwierdzam, że jest nie dla mnie. Kolor owszem ładny, ale krótkotrwały. Wypłukiwanie się na rudo to koszmar, ostatni tydzień już nie mogłam patrzeć na swoje włosy. Niestety farbowanie co 3 tygodnie tym sposobem jest dla mnie zbyt czaso i pracochłonne (do tego jakby nie patrzeć wyższe niż przy standardowym farbowaniu koszty), dlatego zostaję przy standardowych farbach.

Suplementacja: Sumiennie, 2 tabletki Wyciągu ze skrzypu polnego z drożdżami i witaminami Vitamex-Farm raz dziennie.

Płukanki: Jak pisałam >>TUTAJ<< pierwszy raz zastosowałam płukankę szałwia oraz siemię lniane z bardzo pozytywnymi efektami, obiecuję, będę płukankować częściej! :) Dla przypomnienia efekt po szałwii.

Kremowanie: Raz spróbowałam z marnym efektem, więc nieco się zraziłam i pozostałam przy olejowaniu, kiedyś kupię osławioną ISANĘ do tego zabiegu i sprawdzę jeszcze raz jak się moje włosy będą zachowywać, nie zrażam się!

Stylizacja: Pisałam Wam miesiąc temu, że chcę wydobyć ładniejszy skręt i nauczyć się je ładnie stylizować. Niestety żel lniany okazał się totalną klapą, a robiłam do niego kilka ładnych podejść, po prostu w roli stylizatora na moich włosach się nie sprawdza. Jak na razie, najładniejsze efekty osiągam, gdy zostawiam same sobie włosy do wyschnięcia (niestety rzadko kiedy jest to możliwe, dlatego chciałam z nich wydobyć coś ładnego przy suszeniu-pomogła nieco szałwiowa płukanka jak widać wyżej). Tutaj moje naturalki, po wyschnięciu bez wspomagaczy, to lubię najbardziej.
/ jakość komórkowa /

Co wykończyłam? Odżywka do włosów i skóry głowy Jantar.
Maska do włosów Goldwell Rich Repari. >>TUTAJ<< recenzja. 
2 próbki (po 5ml) szamponu Eubiona Sensitive.
Lakier do włosów Taft Cashmere Touch (używany bardzo rzadko na spółkę z mamcią :D).

Co mi przybyło? Maska Alterra Granat i aloes.
2 próbki (po 5ml) szamponu Eubiona Sensitive.
Próbka (75ml) szamponu Logona.
Lakier do włosów ISANA.
Olej ze słodkich migdałów Fitomed.

Plany na przyszły miesiąc? 
Niewiele różniące się od poprzedniego, poza tym, że planuję zrobić własną wcierkę, zobaczymy co z tego wyjdzie, chciałabym wykończyć maskę Vatika i zacząć nową Alterrę (w końcu, tyle się o niej naczytałam, najwyższa pora!). Do tego z pewnością wykończę olej Parachute, w planach próby z olejem ze słodkich migdałów Fitomed.

Oczywiście życzę Wam wesołych i spokojnych świąt w gronie rodzinny i ciepłej atmosfery, żeby tą wstrętną zimę w końcu przegonić! :)

Przypominam również o mojej akcji testowania!
>>TUTAJ<< szczegóły!

piątek, 29 marca 2013

105. Nowy szablon! Recenzja Płynu do kąpieli pomarańcza z kurkumą The Secret Soap Store.

Witam Was!
W moim pokoju małe zmiany, ale jak widać na blogu również, nowy szablon, zupełnie inaczej, trochę weselej, bardziej minimalistycznie i oczywiście o stokroć przejrzyściej, jak dla mnie zmiana na plus :) Do tego dopasowałam szerokość - będziecie mogły teraz oglądać w notkach większe zdjęcia, pierwszy test przy dzisiejszej recenzji, zapraszam Was serdecznie! Praca trwała do 3 rano! : o


Płyn do kąpieli pomarańcza z kurkumą The Secret Soap Store.

Co mówi producent? Łagodzi, koi, regeneruje. Kąpiel z dodatkiem płynu wygładza i uelastycznia skórę.

Sposób użycia: Do wanny pod strumień ciepłej wody wlać płyn do kąpieli. Po kąpieli ciało spłukać wodą. 

Opakowanie: Szklana butelka z korkiem, zdobiona wstążeczką - bez dwóch zdań przykuwa wzrok i z pewnością dzięki temu nadaje się na prezent. Jeżeli chodzi o praktyczność też nie mam zastrzeżeń, ponieważ płyn otwieram i wlewam jeszcze przed wejściem do wanny, więc nic mi tu nie sprawia problemu, otwór też nie jest zbyt duży jak na płyn do kąpieli. W środku 250ml produktu. 

Konsystencja: Dosyć rzadka, bez problemu wylewa się z butelki i dobrze rozpuszcza się w wodzie tworząc przyjemną i delikatną pianę.

Zapach: Coś niesamowitego! Byłam strasznie sceptycznie nastawiona, gdy zobaczyłam, że trafił mi się cytrus, których w kosmetykach naprawdę nie lubię... Wlewam do wody, a w całej łazience momentalnie unosi się zapach i to jaki! Prawdziwej, świeżej, orzeźwiającej pomarańczy! Zero nuty chemii, jestem oczarowana!

Skład:

Działanie: Dla mnie płyn ma przede wszystkim umilać kąpiel i to zdecydowanie robi, funduje nam wspaniałą aromaterapię! Do tego mam wrażenie, że delikatnie zmiękcza i wygładza skórę, na pewno jej nie wysusza.

Co więcej?
Nie zawiera SLES oraz posiada Certyfikat MECENASA ZDROWIA.

Cena: Ok. 30zł / 250ml

Dostępność: Ja płyn mam ze sklepu od firmy JM Spa&Wellness,
niestety nie mogę go znaleźć w ich sklepie - www.pl-uroda.pl.

Ogólna ocena 6-/6
Mały minusik za cenę, mogłaby być trochę niższa przy tej pojemności, jednak nie ukrywam, jestem totalnie zakochana w zapachu, który ani trochę nie przypomina chemicznych cytrusów.


Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą JM Spa&Wellness,
co nie miało wpływu na moją ocenę.

Przypominam również o mojej akcji testowania!
>>TUTAJ<< szczegóły!

Pozdrawiam kochane! Dajcie znać co myślicie o szablonie! ;)
PS. Właśnie wyjrzałam za okno - apokalipsa cz. II rozpoczęta, co to się dzieje?! : o

czwartek, 28 marca 2013

104. Szukam testerek vol. 3!

Witajcie!
Dzisiaj szybki post z serii "szukam testerek", chyba mam jakieś szczęście, że do paczek ze współpracy trafia zupełnie przypadkowy produkt :) Ale przynajmniej mogę Was czymś uraczyć i sprawdzić miłą niespodziankę, tak więc zapraszam wszystkie chętne do wzięcia udziału! 

Zasady są proste, ja pokrywam koszty przesyłki kosmetyków, od Was oczekuję rzetelnego testowania i późniejszej recenzji ze zdjęciami (najlepiej według mojego blogowego schematu), która zostanie następnie umieszczona na nim jako recenzja gościnna :) Miło by było gdybyście również były obserwatorkami mojego bloga, jednak warunek ten nie jest konieczny.

Przejdźmy do kosmetyków! Dokładniej mam dla Was:


1.  SIARKOWA MOC Antybakteryjny specjalistyczny szampon przeciwłojotokowy.

>>TUTAJ<< więcej informacji o produkcie.

2. Krem do twarzy i ciała PREMIUM oraz
Krem do twarzy i ciała Bryza z Teneryfy. 
>>TUTAJ<< więcej o kremie PREMIUM.
>>TUTAJ<< więcej o kremie Bryza z Teneryfy. 


Kosmetyki są nowe i nieużywane! 
Jeżeli jesteście zainteresowane zostawcie zgłoszenie w komentarzu, w którym zamieścicie adres swojego bloga, adres mailowy oraz numer (albo numerki, można wybrać trzy produkty) kosmetyku. 

Wyniki postaram się podać za 3-5dni w zależności od ilości chętnych :)
Pozdrawiam cieplutko! 

wtorek, 26 marca 2013

102. Recenzja Czarnego mydła Savon Noir Avebio.

Witajcie kochane!
Ostatnio u mnie ze zdrowiem nie najlepiej, zatoki dają się we znaki, a głowa ciągle boli! Czekam tylko, aż zrobi się cieplej, może wtedy się trochę poprawi, ale poranne wstawanie do szkoły przy takich 'dodatkach specjalnych' jest jeszcze mniej przyjemne, na szczęście jeszcze tylko jutro :)
Na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję Czarnego mydła, o którym już mogłyście przeczytać w moim FAQ (jeżeli jeszcze nie czytałaś, a chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o mnie serdecznie zapraszam! :)). 
Czarne mydło Savon Noir Avebio.

Co mówi producent? Produkowany od wieków i uznany na całym świecie, w 100% naturalny produkt do pielęgnacji twarzy i całego ciała. Bardzo dokładnie a jednocześnie delikatnie oczyszcza i detoksykuje skórę. Usuwa obumarły naskórek i oczyszcza pory. Zapewnia odpowiednie nawilżenie każdej skóry. Działa podobnie jak peeling enzymatyczny. Stosować 2-3 razy w tygodniu.

Opakowanie: Plastikowy słoiczek, wygodnie się odkręca - dobry sposób na wydobycie mydełka o dosyć gęstej konsystencji. W środku 100g produktu. 

Konsystencja: Mydełko ma konsystencję pasty, która po zetknięciu z wodą staje się trochę rzadsza i o wiele lepiej rozprowadza na skórze. Jest baaaaardzo wydajne! Naprawdę niewielka ilość starcza na pokrycie całej twarzy. Bez problemu się spłukuje - nie zasycha na tzw. 'skorupkę'.
Po prawej roztarte z wodą.

Zapach: Największy minus tego produktu, niektórym autentycznie pachnie oliwkami, mi niestety zapach w ogóle nie odpowiada, przypomina mi nieco zapach smaru :p Na szczęście nie utrzymuje się na skórze.

Skład:
Czysta natura!

Działanie: No i tutaj jest w szoku. Mydło genialnie oczyszcza buzię, po przejechaniu ręką po wysuszonej skórze, aż 'skrzypi' pod palcami, naprawdę dotychczas żaden drogeryjny kosmetyk tak dobrze tego nie zrobił! Skóra jest wygładzona, rozświetlona, suche skórki usunięte. Mydło pomaga w walce z zaskórnikami, które przy regularnym stosowaniu są mniej widoczne. Używane co 2 dni na 5 min nie wysuszyło mojej twarzy. 

Co więcej? Jest to produkt w 100% naturalny, bez konserwantów, barwników i perfum. 
Nie testowane na zwierzętach.

Cena: 26zł / 100 ml

Dostępność: www.avebio.pl

Ogólna ocena: 6-/6
Mały minusik za ten zapach, ale biorąc uwagę, że jest to produkt naturalny i nie ma tam dodawanych żadnych sztucznych aromatów mogę mu to wybaczyć :) Za działanie pokochałam! Cena w stosunku do wydajności i działania kosmetyku wcale nie jest wysoka!


Produkt dostałam w ramach współpracy z dystrybutorem kosmetyków AVEBIO,
co nie miało wpływu na moją ocenę.
Zapraszam do sklepu, gdzie znajdziecie mnóstwo naturalnych produktów,
ja już mam swój KWC z kwestii oczyszczania twarzy! :)

Zmykam trochę odpocząć pod ciepłą kołderką, później odpowiem na Wasze komentarze! :)

poniedziałek, 25 marca 2013

102. Wyniki rozdania + nowa strona FAQ.

Witajcie!
Dzisiaj pół dnia zliczałam głosy, łącznie uzbierało się ich 323! Ale nie przedłużając, wszystkie losy wrzuciłam do arkusza kalkulacyjnego, uruchomiłam generator liczb iii...
Wylosowałam wdzięczny numerek 147, z która szczęściara kryła się pod nim?

Gratuluję kochana i czekam 5 dni na Twój adres
(mój mail: electricxlady@gmail.com).

A teraz chciałam Wam jeszcze napisać o nowej stronie,
gdzie znajdziecie trochę informacji na mój temat, bloga, a także tagi :)
Zapraszam do klikania na górze


Dzisiaj może pojawi się drugi post - recenzja czarnego mydła Avebio, jeżeli nie dam rady dzisiaj wyczekujcie go jutro :) Pozdrawiam!

niedziela, 24 marca 2013

101. Tydzień z życia moich włosów.

Witajcie!
Sprawa wyjaśniona, wszystko wraca do normy no i uśmiech na buzi się pojawił :p Moja rada? Czasem trzeba trochę olać i nabrać dystansu, przestać się przejmować i starać o pewne rzeczy, a starania wrócą z drugiej strony ze zdwojoną siłą! :) Na dzisiaj przygotowałam dla Was tydzień z życia moich włosów, pierwszy raz w blogowej karierze :) Dajcie znać czy chcecie, żeby takie posty pojawiały się na blogu.

Tydzień z życia moich włosów:

1. Poniedziałek 18.03
Wcierka: Odzywka do włosów u skóry głowy Jantar.
Suplementacja: 2x Wyciąg ze skrzypu polnego + drożdże i witaminy Vitamex-Farm.

2. Wtorek 19.03
Olejowanie: Sesa na skalp, Kokosowy Parachute na długość na około 4-5h.
Mycie: Szampon Nonique.
Płukanka: Siemię lniane. 
Zabezpieczanie końcówek: Goldwell Rich Repair Serum.
Suplementacja: 2x Wyciąg ze skrzypu polnego + drożdże i witaminy Vitamex-Farm.

3. Środa 20.03 
Wcierka: Odzywka do włosów u skóry głowy Jantar.
Suplementacja: 2x Wyciąg ze skrzypu polnego + drożdże i witaminy Vitamex-Farm.

4. Czwartek 21.03
Mycie: Szampon Nonique;
Maska: Vatika Virgin Olive wzbogacona pudrem Amla na długość; 
puder Amla rozrobiony z wodą na skalp na około 30-40min pod folię i ręcznik. 
Zabezpieczanie końcówek: Goldwell Rich Repair Serum.
Suplementacja: 2x Wyciąg ze skrzypu polnego + drożdże i witaminy Vitamex-Farm.

5. Piątek 22.03
Mycie: metoda OMO.
O - Odżywka Hegron do wszystkich rodzajów włosów;
M - Szampon Nonique;
O - Maska Rich Repair Goldwell na minutkę.
Zabezpieczanie końcówek: Goldwell Rich Repair Serum.
Suplementacja: 2x Wyciąg ze skrzypu polnego + drożdże i witaminy Vitamex-Farm.

6. Sobota 23.03
Wcierka: Odzywka do włosów u skóry głowy Jantar.
Suplementacja: 2x Wyciąg ze skrzypu polnego + drożdże i witaminy Vitamex-Farm.

7. Niedziela 24.03
Wcierka: Odzywka do włosów u skóry głowy Jantar.
Mycie: metoda OMO.
O - Odżywka Hegron do wszystkich rodzajów włosów;
M - Szampon Barwa żurawinowa.
O - Odżywka Timotei Jericho Rose "Intensywna odbudowa".
Płukanka: Szałwiowa.
Zabezpieczanie końcówek: Goldwell Rich Repair Serum. 
Suplementacja: 2x Wyciąg ze skrzypu polnego + drożdże i witaminy Vitamex-Farm.



Pierwszy raz zastosowałam płukankę siemię lniane oraz szałwia. Jak efekty? Obie bardzo mi przypadły do gustu, szczególnie szałwiowa. A dlaczego? Zimą muszę suszyć włosy suszarką, ponieważ mam bardzo wrażliwe uszy i nie chcę ich narażać na potworne zapalenia (kiedyś się rozchorowałam do tego stopnia, że musiałam mieć zastrzyki), moje włosy po suszarce niestety bardzo się puszą, a naturalny skręt zaczyna przypominać po prostu nieuczesane włosy, płukanka sobie z tym świetnie poradziła. Włosy po suszarce nie nabrały okropnego puchu i wrażenia nieogarnięcia, a ładnie się pofalowały, szczególnie z przodu :) Bardzo fajny, naturalny efekt, będę często do niej wracać, niżej zdjęcie.

Natomiast siemię lniane próbowałam początkowo stosować w marcu jako żel - stylizator, gdzie zupełnie się nie sprawdził, w ogóle nie podobał mi się efekt, a próbowałam wszelkimi sposobami, harmonijkowanie, plunking, naturalne wysychanie, suszarka, suszarka z dyfuzorem, wybaczcie ale poddałam się po tylu nieudanych próbach :) Moje włosy zdecydowanie ładniej zachowują się przy samym naturalnym schnięciu. Wpadłam na pomysł zastosowania płukanki, którą włosy polubiły o wiele bardziej, były błyszczące, wygładzone, nawilżone i bardzo mięsiste. 

Niebawem podsumowanie marca, tam znajdziecie więcej spostrzeżeń odnośnie moich prób pielęgnacji, oraz ocenicie przyrost :) Spodziewajcie się także recenzji kosmetyków, których używam. Dzisiaj postaram się zrobić zakładkę FAQ, o której Wam mówiłam w ostatnim poście i odpowiem na Wasze komentarze.

Macie jeszcze czas, więc:
Jeżeli chciałybyście mnie bardziej poznać, spytać o coś, czy się czegoś więcej dowiedzieć na mój temat, temat bloga zapraszam Was do zadawania pytań pod tym postem! :)
a także na maila: electricxlady@gmail.com

Zapraszam również anonimowe osoby!

Pozdrawiam ciepło!


piątek, 22 marca 2013

100. Pytania do mnie, setny post i przypomnienie o rozdaniu!


Witajcie kochane!
Dzisiaj publikuję setny post na blogu, dziękuję, że przez ten cały czas przy mnie jesteście, trochę już się do Was nagadałam! :)) Aleee dalej mi mało!

  Jeżeli chciałybyście mnie bardziej poznać, spytać o coś, czy się czegoś więcej dowiedzieć na mój temat, temat bloga zapraszam Was do zadawania pytań pod tym postem! :) 
a także na maila: electricxlady@gmail.com

Odpowiedzi zamieszczę w poście i zakładce FAQ, do której wrzucę również wszystkie tagi, do których mnie nominowałyście :) Tak więc do dzieła, zapraszam nawet anonimowe osoby!

Po drugie chciałabym Wam przypomnieć o rozdaniu, które kończy się w niedzielę (24.03). 

Jutro wybieram się do mojego TŻ, wydaje mi się, że jest  nieco lepiej i mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się jutro i wyprostuje, a cała sprawa tylko nas czegoś nauczy, a 7 kwietnia będziemy świętować wspólne 2 lata, trzymajcie kciuki! :) 

Na komentarze z poprzedniego postu postaram się odpowiedzieć jeszcze dzisiaj, jednak tego nie obiecuję, bo nie wiem jak się ze wszystkim wyrobię :) Tymczasem zmykam na pocztę, bo coś tam na mnie czeka, buziaki, zostawiam Was z przefajną piosenką! :*

czwartek, 21 marca 2013

099. Recenzja kremu do rąk 20% masła Shea The Secret Soap Store.

Witajcie kochane!
Śnieg na dworze pięknie topnieje, wyszło ładne słoneczko, ale nie chce nic zapeszać :) 
U mnie w zasadzie wszystko w porządku, czekam weekendu, bo może w końcu się coś wyjaśni, zobaczymy! A Wy jak się trzymacie?
 Na dzisiaj mam dla Was recenzję, no jak zwykle :p


Krem do rąk 20% masła Shea The Secret Soap Store.

Co mówi producent? Krem do pielęgnacji suchej i podrażnionej skóry rąk.
Dzięki wysokiej - 20% zawartości masła Shea, jest znakomitym kosmetykiem do pielęgnacji suchej i podrażnionej skóry rąk. Dodatkową jego zaletą  jest delikatny, waniliowy zapach.

Masło Shea, zwane także karite co oznacza „życie”, jest uzyskiwane z nasion drzewa masłowego Magnifolia. Zawiera substancje tłuszczowe, witaminy A, E i F oraz naturalne filtry chroniące przed promieniowaniem UVB.Właściwości masła Shea chronią przed negatywnym działaniem wiatru, zimna, słońca, pozwalają szybciej goić skórę po urazach. Masło Shea stymuluje aktywność komórek w walce ze starzeniem się i odnawianiem naskórka. Shea zdecydowanie uodparnia skórę na podrażnienia i przeciwdziała alergiom, jest wskazane przy suchej skórze, egzemach i drobnych urazach. Niweluje przebarwienia spowodowane słońcem i niekorzystnym działaniem czynników zewnętrznych. Skoncentrowana siła składników naturalnych przywraca skórze miękkość i delikatność. 

Sposób użycia: Niewielką ilość kremu wetrzeć w skórę rąk i pozostawić do wchłonięcia. Krem należy stosować po każdym umyciu rąk i przed pracami domowymi.

Opakowanie: Krem dostajemy w ciekawym, kartonowym pudełku, które przykuwa uwagę, bardzo ciekawie się prezentuje :) Sam krem zamknięty jest w srebrnej, bardzo miękkiej tubce, dzięki czemu wybieramy krem praktycznie do końca, jest bardzo wygodna. Dozownik jest w porządku - kremu nabieramy odpowiednia ilość, co więcej jest zabezpieczony folią, mamy pewność, że nikt wcześniej do kremu nie zaglądał :) W środku 70ml produktu.


Konsystencja: Krem jest bardzo treściwy i gęsty, jednak nie przeszkadza to w zupełności w jego rozprowadzaniu na dłoniach. Wchłania się początkowo pozostawiając lekką, nietłustą, ochronną warstwę, która później również znika. Wydajny!

Zapach: Nie jest to czysta wanilia, bardziej przypomina mi budyń waniliowy czy mleczko :) Co nie zmienia faktu, że moim zdaniem jest piękny! Dla miłośniczek słodki zapachów będzie ideałem.

Skład:
Ogromny plus!

Działanie: Krem świetnie nawilża (na długo!) i wygładza dłonie, odżywia je, zaobserwowałam nawet poprawę moich przesuszonych skórek, na które działa naprawdę niewiele specyfików :) Po aplikacji czuć miękką, wypielęgnowaną skórę, jestem bardzo zadowolona! Co więcej, łagodzi podrażnienia wywołane zimnem, więc na chłodne dni jest świetny.

Co więcej? 
0% Parabenów, SLES, silikonów, ftalanów, olejów mineralnych i pochodnych ropy naftowej, substancji z upraw modyfikowanych genetycznie.

Cena: 18,50zł / 70ml.

Dostępność: www.pl-uroda.pl

Ogólna ocena: 6/6!
Krem stał się zdecydowanie moim ulubieńcem, oczarował mnie zapachem, a przekonał do siebie jeszcze bardziej działaniem i składem :) I mimo tego, że cena jest dosyć wysoka, zdecydowanie krem jest wart tych pieniędzy, zwłaszcza, że jest wydajnym produktem.



Na koniec mam jeszcze dla Was piosenkę, która okropnie za mną chodzi od wczoraj :)

i've got my heart tight up, i've got my heart in a bind, 
lalala i tak od wczoraj! <3

Buziaki!

wtorek, 19 marca 2013

098. Prezentacja lakieru do paznokci MAC Archie's Girls Double Trouble.

Witajcie!
Miałam dzisiaj w planach post o pięknym, czerwonym lipglass'ie od MAC'a, oczywiście pogoda za oknem (jak w każdy mój wolny dzień) jest tragiczna, pada śnieg, szaro, buro i ponuro! Czyli ze zdjęć jakie planowałam nici. Tym sposobem padło na prezentację lakieru, zapraszam Was do oglądania :)

Całkiem niedawno pisałam Wam o marcowej kolekcji MAC'a Archie's Girls i dwóch produktach jakie posiadam, jednym z nich jest lakier Double Trouble, czyli na salony idzie diabelska Veronica.

Zapakowany w uroczy kartonik z wizerunkiem Archie'go oraz Veronicy i Betty. 
Szklana buteleczka z plastikową zakrętką, w środku emalii.


Pędzelek - cienki, długi, bardzo dobrze się nim pracuje na paznokciach, bez problemu rozprowadza lakier, nabierając jego odpowiednią ilość. Przyjemnie leży w dłoni.

Sam lakier ma dosyć rzadką konsystencję, jednak nie spływa na skórki, schnie bardzo szybko. 
Na moich paznokciach jest już 5 dni bez żadnych ubytków.
Zmywa się bez problemów, nie odbarwia płytki paznokcia.
Krycie przy jednej grubszej warstwie już jest zadowalające, jednak u mnie na paznokciach zagościły dwie.


Wykończenie kremowe, lakier wysycha, a piękna, błyszcząca tafla pozostaje, to lubię!
Głęboki granat, który w słońcu przybiera jaśniejsze tony. 

Podsumowując? Jestem baaardzo na tak, piękny, prawdziwy granat, który nie wpada w czerń (oczywiście mój aparat musiał trochę przekłamać i przyciemnić kolor)!
Cena takiego lakieru to 72zł, ale w końcu to MAC i kolekcja limitowana.

Zmykam robić naleśniki z serem na poprawę nastroju! :)
Buziaki!

poniedziałek, 18 marca 2013

097. DIY - Odśwież stary sweterek!

Witajcie!
Dzisiejszy post powstał bardzo spontanicznie, przy małej zabawie ze starym sweterkiem postanowiłam zrobić kilka zdjęć i przy okazji Wam się pochwalić, jako, że >>TEN<< post o ozdabianiu koszuli cieszył się dosyć dużym powodzeniem :) Tak więc dzisiaj zapraszam Was na prosty przepis, jak odświeżyć stary ciuszek :)

Potrzebne nam będą:
Stary sweterek, mój jest z SH, kupiony za 4zł, aleee czegoś mi tutaj brakowało :)

Ćwieki - nity, zdecydowanie lepiej się trzymają, są trwalsze.
Swoje kupiłam na all, dokładnie >>TUTAJ<<.

+ trochę czasu i dobrych chęci! :)

Jak zabrać się do pracy?
1. Przede wszystkim dobrze rozplanujmy, gdzie chcemy umieścić ćwieki, u mnie padło na ramiona, trójkątny wzorek, wbiłam tam nóżki nitów (bierzmy poprawkę, że ćwieki są trochę szersze, przestrzeń obowiązkowa!) :) Tutaj może przydać nam się linijka, jeżeli zależy nam na zachowaniu odpowiednich odległości.

2. Gdy już mamy rozplanowany układ ćwieków czas na wbijanie. Jeżeli nie jesteście zbyt silne (jak ja :p) dobrze jest mieć pod ręką drobny młoteczek i deskę, na której wbijemy główki nitów, to wcale nie jest trudne! :)

3. Raz, dwa jedno ramię, raz dwa drugie i mamy efekt końcowy, po krzyku :) Nie bolało, a palce mam w całości! 

Efekt na płasko jest trochę inny, dlatego mam dla Was kilka zdjęć.
Wybaczcie za te samojebki z włącznikiem do światła w tle i totalnym nieładem na głowie,
 ale robione na bardzo, bardzo szybko :)


Klik w zdjęcie, żeby powiększyć!

Inaczej? Zdecydowanie :) 
Na koniec jeszcze kamerkowe, z piękną czerwienią na ustach, o której więcej postaram się napisać jutro korzystając z dnia wolnego w szkole (uroki ostatniego rocznika i dni otwartych!). 

A teraz? Uciekam wziąć dłuuuugą i gorącą kąpiel! 

Edit! Oczywiście zapomniałam o najważniejszym!

Stuknęło Was tu dzisiaj ponad 500! Jesteście niesamowite, dziękuję wszystkim, a zarówno każdej z osobna kochanej osóbce, która tutaj zagląda i czyta te moje wypociny! Zakładając tego bloga w maju, tamtego roku nie przyszłoby mi do głowy, że tyle Was tutaj będzie! DZIĘ-KU-JĘ! <3

niedziela, 17 marca 2013

096. Recenzja Balsamu do ust Pinia Colada Nonique.

Witajcie kochane!
Co tam u Was? W Lublinie piękne słoneczko, śnieg się roztapia, bezchmurne niebo, to lubię ;) Miejmy nadzieję, że to już ostatni śnieg tego roku! Dzisiaj mam trochę do zrobienia, a chciałoby się jeszcze polenić :p

Balsam do ust Pinia Colada.

Co mówi producent? Doskonała pielęgnacja suchych ust. Pozostawia usta idealnie nawilżone i nadaje im jedwabisty połysk. Zapach: mleczko kokosowe; smak: Pinia Colada. 

Sposób użycia: Nałożyć balsam bezpośrednio na usta.

Opakowanie: Kartonowe opakowanie (bardzo ładna szara graficzna), w środku plastikowe opakowanie, które bez uszczerbku wytrzymuje codzienne podróżowanie w torebce, nie zacina się przy wysuwaniu, a zakrętka nie spada. W środku 4,8g balsamu.

Konsystencja: Sztyft, nieco tłusty, idealnie sunie po ustach (nie jest zbyt twardy, ani zbyt miękki).

Zapach: Pachnie bardzo delikatnie, nie wiem czy jest to mleczko kokosowe, ale na pewno jest to przyjemny aromat, w żadnym wypadku nie jest nachalny i męczący. 

Smak: Również bardzo delikatnie wyczuwana Pinia Colada, osobiście nie lubię smakowych pomadek ze względu na to, że szybko mi się nudzą, tutaj nie ma z tym problemu, bo smak jest ten naprawdę bardzo lekki i ani trochę mi nie przeszkadza.

Skład:
Baaaardzo na plus!

Działanie: Od balsamu wymagam przede wszystkim, żeby dobrze nawilżał usta, czy to robi? Zdecydowanie tak! Usta są idealnie nawilżone, wygładzone i odżywione, zmiękczone, natłuszczone i co za tym idzie zabezpieczone przed zimnem, mrozem i wiatrem. Na ustach pozostaje ładny, delikatny połysk, nadając im zdrowy wygląd.

Cena: 10-13zł / 4,8g

Dostępność: Internet (np. iperfumy; archipelagpiekna)

Ogólna ocena: 6/6
Balsam zostaje zdecydowanie moim ulubieńcem w kwestii pielęgnacji ust! Z czystym sumieniem polecam!


Produkt dostałam w ramach współpracy z firmą Nonique,
co nie miało wpływu na moją ocenę. 
Zapraszam Was na stronę firmy, gdzie możecie dowiedzieć się więcej o owocach Noni, a także poznać inne serie kosmetyków, ja jestem pozytywnie zaskoczona i zdecydowanie chcę więcej :D


Zmykam na obiad, trzymajcie się! :*

piątek, 15 marca 2013

095. Recenzja Aloesowego kremu do rąk Tabaiba.

Witajcie!
Dawno mnie tutaj nie było, ale nie mogę się coś zebrać (ani zebrać czasu), żeby napisać coś sensownego,  a i humor nie dopisywał (nic się w zasadzie nie zmieniło, no poza tym, że nabrałam dystansu do całej sprawy i już się tak nie przejmuję, a jak się potoczy dalej to już nie zależy ode mnie ;) lecz są tu takie kochane istotki, które ciągle mnie wpierają, dziękuję Wam z całego serducha! :*

Sytuacja jak mówiłam mniej mnie już męczy, to dla odmiany zaczęła mnie męczyć pogoda, ludzie... Nie wyszłam dzisiaj z domu, bo to co się dzieje za oknem to apokalipsa jakaś ; o Plany na dzisiaj? Dobra herbatka, film i odsypianie całego tygodnia!
Go home winter, you're drunk!

Aloesowy krem do rąk Tabaiba 100ml.

Co mówi producent? Linia kosmetyków ALOE CANARIA. SZTANDAROWA PROPOZYCJA W WYJĄTKOWEJ GRAMATURZE I CENIE! Oryginalny wyrób z Wysp Kanaryjskich, piękny zapach, konsystencja, kolor. Zmieszany z atlantycką bryzą stanowi dla środkowoeuropejskiej skóry wspaniały balsam regenerujący jak i opóźniający starzenie. Składniki naturalne, miejscowe na Wyspach Kanaryjskich. 

Skóra rąk w naszym klimacie jest często narażona na niekorzystne warunki atmosferyczne…; tymczasem oryginalny krem do rąk wprost z Teneryfy wybornie zadba o kondycję dłoni. Bazujący na 100% wyciągu z aloesu spowoduje, że Twoje dłonie będą mieć skórę odpowiednio odżywioną i nawilżoną , emitującą wraz ciepłem rąk delikatny, subtelny zapach… W momencie, gdy wmasujesz krem do całkowitego wchłonięcia mikroelementy zawarte w aloesie rozpoczną głęboką regenerację naskórka.


Opakowanie: Miękka tubka, z plastikowym wieczkiem (duży plus, że jest na dole tubki - krem sam ścieka na dno). Dozownik jest w porządku, za każdym razem wydobywam tyle kremu, ile potrzebuję. W środku 100g produktu.

Konsystencja: Wydaje się być lekka, jednak nic bardziej mylnego... Krem strasznie długo się wchłania, do tego pozostawia ciężką, lepką i nieprzyjemną warstwę na dłoniach, nie wyobrażam sobie używać do w ciągu dnia, dlatego krem stosowałam tylko na noc. Na plus wydajność, ponieważ im mniej kremu nałożymy tym wchłanianie jest mniej uciążliwe...

Zapach: Ciężko mi go określić, jednak dla mnie nie jest przyjemny, chemiczno-słodki, co sprawia, że aplikacja jest jeszcze mniej przyjemna, na szczęście nie utrzymuje się długo na dłoniach.

Skład:

Działanie: Przy tak ciężkiej i mozolnej aplikacji spodziewałam się lepszych efektów, niestety mam wrażenie, że krem jedynie oblepia ręce, o długotrwałym wygładzeniu, a tym bardziej nawilżeniu możemy zapomnieć.

Cena: 15,90zł / 100g

Dostępność: www.kolonialny.com

Ogólna ocena: 1/6
Niestety, ale krem okazał się strasznym bublem. Ciężka aplikacja, męczący zapach i do tego brak w zasadzie pozytywów w działaniu (no może poza powierzchownym wrażeniem nawilżenia)... Jedynym plusem jest opakowanie, bo niestety cena do najniższych nie należy, a dostępność jedynie w internecie również nie przemawia na plus. Zdecydowanie NIE POLECAM!

Produkt dostałam w ramach współpracy ze sklepem www.kolonialny.com,
co nie miało wpływu na moją ocenę. 


W końcu mam czas żeby nadrobić wszelkie zaległości blogowe! Trzymajcie się cieplutko!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...