niedziela, 28 grudnia 2014

125. Włosowe trio.

Hej kochane :)
Długo mnie nie było, zbliżające się święta troszkę mnie pochłonęły, do tego zajęłam się szukaniem nowej pracy, ale o tym planuję zupełnie oddzielny post :) Jak na razie możecie trzymać kciuki.
Właśnie, święta. Moim zdaniem zdecydowanie za szybko minęły,
zwłaszcza, że już 26 musiałam pojawić się w obecnej pracy. Mimo wszystko czas spędziłam świetnie  - z najbliższymi, trafiłam w dziesiątkę z prezentami i mam pewnie ze 2kg na plusie :D
A Wy jak się trzymacie? Jakie plany na Sylwestra? :)

Dzisiaj chcę się podzielić z Wami moim ostatnio odkrytym włosowym trio
Po użyciu tych trzech kosmetyków moje włosy były idealne, 
a uwierzcie, że zdarza się to bardzo rzadko :) 
Dociążone, ale nie obciążone. Pięknie odbite od skóry głowy - a ostatnio ciężko mi osiągnąć ten efekt. Borykam się też z mnóstwem odstających krótszych włosków, na całej długości włosów - problem zniknął. Magia? No prawie :) Poznajcie szanowną trójcę.

1. Szampon - Nalewka ziołowa do włosów "Czarna kąpiel Agafii".
Mój ostatni zakup ze Skarbów Syberii. Delikatny szampon do codziennego stosowania. Nowość, bo Nivea dla dzieci przestał się u mnie sprawdzać - nie wiem, czyżby moje włosy się przyzwyczaiły? 
Powiem Wam szczerze, że przy pierwszym użyciu obawiałam się, że włosy nie będą dobrze oczyszczone. W końcu nie odczułam specyficznego skrzypienia, wręcz przeciwnie - włosy były dziwnie gładkie, jakby klapnięte? No i bardzo miłe zaskoczenie po wysuszeniu średnim nawiewem. Włosy gładkie, sypkie - ale uniesione, wcale nie obciążone. Nowa miłość? :D
8.38zł (obecnie w promocji) / 350ml

2. Odżywka - Nivea Long Repair, odżywka odbudowująca. 
Wczoraj nie miałam czasu na długie trzymanie maski - wróciłam z pracy po 5 rano i jedyne o czym myślałam, to, aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Odżywka idealna na takie okazje - nie trzeba jej trzymać długo, a efekty są i to bardzo przyjemne. Ładnie wygładza włosy, nie obciąża ich, ułatwia rozczesywanie - to chyba wszystko czego oczekuję od odżywki :) No i to szybkie działanie. Polecam!
ok. 9zł / 200ml

3. Olejek - Garnier Fructis, Cudowny olejek, Ochrona do 230°C.
Chyba odkrycie tego roku :) Zupełnie przypadkiem wpadł do mojego koszyka, skusiło mnie to zapewnienie, o ochronie, przed wysoką temperaturą. Olejek ma przepiękny zapach, szkoda, że nie utrzymuje się dłużej na włosach, ale uwierzcie mi - jest niesamowity. Ale zapach to tylko dodatek - olejek dociąża włosy, wygładza no i pięknie nabłyszcza! Są miękkie i lśniące.
Co więcej, sam olej arganowy w składzie jest dosyć wysoko - zajmuje 3 miejsce, całkiem nieźle, dwa pierwsze miejsca to silikony - Cyclopentasiloxane oraz Dimethiconol . 
Olejek mimo wszystko jest lekki, nie skleja włosów, do tego bardzo wydajny, 1-2 pompki zdecydowanie wystarczają, sama buteleczka ma aż 150ml!
ok. 20zł / 150ml

A tutaj efekty, w pięknym szlafroczku :)

Możliwe, że wpływ na wygląd włosów miało olejowanie (Olej ze słodkich migdałów Fitomed),
które zaserwowałam sobie przed poprzednim myciem. Szczerze powiedziawszy efekty olejowania, były bardzo mizerne, ale kto wie, może coś tam we włosach jeszcze zostało i "odezwało się" dopiero po drugim myciu. 

Podsumowując polecam Wam wszystkie trzy kosmetyki, o których dzisiaj, nieco w skrócie, pisałam. 
Wiem, że Czarna kąpiel Agafii nie u wszystkich sprawdza się tak dobrze - ja polecam z czystym sercem, z resztą za taką cenę warto spróbować. Odżywkę pewnie większość z Was zna, a olejek to nowości, która skradła moje serce. 

Paradoks, włosy umyte na szybko, odwdzięczają się pięknym wyglądem, natomiast jak im poświęcam trochę więcej czasu, przed jakimś ważnym wyjściem - często robią co chcą i w żaden sposób nie jestem w stanie ich okiełznać :D.

Dawno nie pisałam o kosmetykach, przypomniałam sobie jak bardzo to lubię :)
Pozdrawiam Was ciepło!

wtorek, 16 grudnia 2014

124. New in my wardrobe. | Zakupy w H&M -25% | Dlaczego kocham SH?


Witajcie :*
Ostatnio było o nowych butach, dzisiaj będzie trochę o ubraniach.
Poszalałam ostatnio trochę w H&M i SH, więc będzie trochę chwalenia, ale to zaraz :)
Zaczęło mnie rozkładać jakieś przeziębienie, wczoraj przespałam całe 14 godzin,
nie pamiętam, kiedy ostatnio poszłam spać o 19. 
Dzisiaj jest już zdecydowanie lepiej, łóżko lekarstwem na wszystko ;)
Co jeszcze u mnie?
Do jutra muszę napisać reportaż i cały scenariusz newsa, ale spokojnie, noc jest długa :D
Jak to zwykle, zaczęłam od sprzątania pokoju, teraz piszę posta,
wiecznie mam na wszystko czas i wiecznie odkładam wszystko na ostatnią chwilę. 
Co najlepsze, jak dotąd nie najgorzej na tym wychodzę,
ale jeżeli chodzi o pisanie prac to już tak mam, że muszę się do tego odpowiednio nastawić,
sporo się namyśleć, dopiero siadam do pisania :) 
Gorzej z nauką, bo w tej kwestii wiecznie jest ten sam problem
"cholera, dlaczego nie zaczęłam wcześniej?!",
a z tyłu głowy już mi siedzi, że sesja już niedłuuuugo. 

Nie przynudzam, przechodzę do sedna :)
Jakość zdjęć jest nienajlepsza, ale robiłam je przy ostatkach światła dziennego,
dlatego mocno różnią się światłem i kolorem, uroki zimy.


Zacznę od nowości z H&M.

Trzy pary spodni, serio? :D
Obiecuję, nie będę już narzekać, że nie mam co wrzucić na tyłek!

Koszula z czarną tasiemką oraz rozkloszowana spódnica z matowej eko skórki.
Jedna i druga podbiły moje serce na tyle, że nie zdołałam im odmówić :D
Koszuli tego typu szukałam od dłuższego czasu, a tu ostatnia sztuka, nie było wyjścia!

No i torebka z frędzlami <3
Torebek nigdy za wiele, a te frędzlowate mają coś w sobie.

Co więcej, wcale tak dużo nie zapłaciłam,
bo nie wiem czy znacie sposób, aby kupować w H&M z 25% zniżką?

Wchodzimy >>TUTAJ<<
Rejestrujemy się, podajemy swoje dane, a w prezencie dostajemy kupon rabatowy,
-25% na wybraną, JEDNĄ rzecz. 
Sztuczkę możecie powtarzać, wystarczy tylko zmienić maila ;)
W ten sposób za torebkę zamiast 99zł, zapłaciłam niecałe 75.

Następnie przejdę do moich łupów z SH,
Nie pamiętam, czy kiedyś o tym wspominałam, 
ale jestem naprawdę uzależniona od zakupów w lumpeksach :)
Wiem, że kupowanie używanych ubrań ma wiele przeciwniczek,
których nigdy nie przekonam do tego typu zakupów, ale w skrócie napiszę, dlaczego ja jestem taką fanką tychże sklepów :D
  1. Jest TANIO, argument nie do przebicia :) Bo zakupy w SH to wielka oszczędność, co więcej - jak nam się coś znudzi, nie ma wielkiego płaczu, że tyle pieniędzy w błoto. Spodnie po 10zł, koszula po 8zł to chyba nie jest dużo? ;)
  2. Trafiamy na rzeczy, które są UNIKALNE. Wiadomo, że jest również pełno ciuchów z sieciówek (szczególnie H&M), ale nie wyklucza to prawdziwych, unikalnych perełek, których żadna z Twoich koleżanek mieć nie będzie. Jak wiadomo ciuchy nie są z Polski, więc trafiamy na mnóstwo marek niedostępnych w naszym kraju. 
  3. Poprawa humoru, SATYSFAKCJA. Chyba każda z nas jest zadowolona, jak uda jej się upolować modny sweterek, idealne spodnie na wyprzedaży, a co mówić jak płacimy za prawdziwą perełkę 5zł? Podwójna satysfakcja :D
  4. Często znalezione ciuszki są po prostu lepszej JAKOŚCI, lepszego gatunku.
  5. 5. Nie zawsze UŻYWANE - to prawda, często widuję ubrania z metką ;)
Kupować z lumpeksach trzeba umieć, kiedyś sama nie rozumiałam ich fenomenu,
nie mogłam nic znaleźć, albo kupowałam rzeczy na siłę.
Przy następnym poście zakupowym napiszę nieco więcej o tym, 
jak kupować w Second-Handach, tymczasem pochwalę się co ostatnio wpadło w moje ręce.

Sweterki - narzutki. 
Gruuuby, w pięknym kolorze NEXT oraz troszkę cieńszy, z zimowym wzorkiem NoName
Jestem zakochana w każdym rodzaju swetra, długi, krótki, rozpinany, wkładany przez głowę, uwielbiam wszystkie, zdecydowanie królują w mojej szafie :) 
Są ciepłe, wygodne, praktyczne - zawsze możemy je zdjąć, gdy robi się cieplej, idealne na zimę. 

Rozpinany, wzorzysty NoName oraz nudziak z ćwiekami Otto Mode.
Wszelkiego rodzaju wzory uwielbiam, szczególnie te geometryczne, azteckie,
to samo mogę powiedzieć o ćwiekach :)

Pięknie pleciony, bordowy z H&M, oversize nudziak również H&M i srebrny z Atmosphere.
Naprawdę jestem uzależniona od sweterków! :c

Najzwyklejsze bokserki, wszystkie z H&M.
Idealne pod swetry :D

I koszule. Bordowa NoName, z pięknym kołnierzem, nude, złote guziczki Atmosphere oraz biała z niebieskimi ptaszkami z Zary (niestety brakuje jej dwóch diamencików na kołnierzu, ale myślę, że znajdę je w pasmanterii ;).

Nie zrobiłam zdjęcia, ale kupiłam jeszcze czarne, lejące spodnie, z przewiewnego, delikatnego materiału, piękne! Idealne na wiosnę, więc jeszcze trochę poczekam z ich noszeniem :)

Trochę się tego nazbierało,
co najbardziej wpadło Wam w oko?
Lubicie second-handy? ;)

Trzymajcie się :*

wtorek, 9 grudnia 2014

123. Bo było tanio, czyli 5 par nowych butów.

Witajcie :)
Niedawno były Mikołajki, a i ja swojego Mikołaja spotkałam.
Może nie miał długiej brody i czerwonego wdzianka, ale spełnił swoje zadanie w stu procentach :D
Kurier zawsze poprawi mi humor.

Buty uwielbiam, więc dlaczego by nie wzbogacić się o kolejne 5 par?
W końcu darmowa dostawa, a ceny takie kuszące.
Tak, naprawdę zamówiłam 5 par butów :) 

Wszystkie pochodzą ze sklepu labotti.pl
Zamawiałam tam pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni.
Trochę się bałam, bo buty zawsze wolałam zmierzyć przed zakupem,
ale zaryzykowałam i...
Szczerze Wam polecam, ceny są naprawdę niskie,
 a jakość butów baaardzo na tak.
Rozmiarówka standard, z wszystkimi rozmiarami trafiłam.
Do tego powyżej zamówienia za 150zł mamy darmową przesyłkę,
 bardzo szybką - dostałam potwierdzenie wysyłki, paczka była na drugi dzień ;)
Co jeszcze? Buciki są zapakowane w pudełko i oddzielne woreczki,
mamy pewność, że są bezpieczne podczas wysyłki.

I nie ważne było, że idzie zima.
Buty skradły serce no i są, a dokładniej...
Trzy pary czółenek, nie mam ani jednych z noskiem w szpic, 
postanowiłam to zmienić :D

I dwie pary botków, w których może jeszcze uda mi się trochę pośmigać przed prawdziwą zimą.

Pokażę Wam jeszcze trochę zdjęć,
wszystkie są podpisane, gdybyście chciały znaleźć dany model.

Klasyczna, pięknie błyszcząca czerń.
Dosyć wysokie, ale mimo tego wygodne. 
/69.00/

Wersja nude też się musiała pojawić.
Uwielbiam pastele. 
/49,00/

Również czarne, z tym, że troszkę niższe.
I te przepiękne złote noski.
/35,75/

Czarne botki z wycięciami.
Połączenie dwóch materiałów i obcas słupek <3
/49,85/

I ostatnie, również botki.
Niższe, ze złotym zamkiem.
/59,00/

Jak mówiłam, ceny nie są wysokie, a buty prezentują się świetnie. 
Które podobają Wam się najbardziej? :)
A tu botki nr 1, mimo wysokości bardzo wygodne :)


Ps. Mój pokój w trakcie otwierania paczki wyglądał,
jakby wybuchła w nim bomba atomowa :D
Chciałam otworzyć wszystkie na raz.

środa, 3 grudnia 2014

122. Świeżo wyciskane soki z cytrusów.

Witajcie :*
Jak radzicie sobie z coraz niższą temperaturą?
Ja jestem kompletnym zmarzluchem, więc im niższa, tym bardziej zaczyna mi doskwierać,
gruby komin, ciepła czapka i rękawiczki to podstawa :) 

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić jeszcze jeden sposób na walkę z zimą,
czyli porcję witamin, która potrafi dodać energii każdego poranka. 
Mam na myśli świeżo wyciśnięte soki z cytrusów :)

Ostatnio zostałam szczęśliwą posiadaczką, chyba jednej z najtańszych,
dostępnych na rynku wyciskarek ( jej cena to ok. 40zł ).

Wyjmowany dzbanuszek, dwa "uchwyty" do wyciskania owoców, pokrywka, 
wszystko, co w zasadzie jest mi potrzebne :)
Banalnie proste działanie, wystarczy jedynie docisnąć owoc,
a wyciskarka zacznie się obracać. Kolejnym plus to naprawdę łatwe mycie.

 Po pierwszej próbie, uznałam, 
że nie wrócę na pewno do sklepowych soków z kartonu, różnica w smaku jest ogromna! 
Szczerze? Jestem zakochana w świeżych sokach!
Co je wyróżnia?
  1. Przede wszystkim nie są sztucznie słodzone, nie mają masy polepszaczy smaku, czysta natura! Co prawda trzeba uważać, bo mimo wszystko sok z pomarańczy zawiera dużą ilość cukru, więc nie przesadzajmy z jego ilością, szklanka do śniadania wystarczy. 
  2. Możemy same komponować smaki, mieszać grejpfruty z pomarańczą, mandarynką, cytryną czy nawet limonką. W zależności od naszych preferencji mamy sok kwaśny lub słodszy.
  3. Zapach uwalniający się przy wyciskaniu jest magiczny <3
  4. Niesamowicie orzeźwiają i daje prawdziwego "kopniaka" energii rano, potrafią postawić na nogi.
  5. Ogrom witamin! Szczególnie witaminy C, są w stanie poprawić naszą odporność. 
  6. Grejpfruty i cytryny sprzyjają odchudzaniu, oczyszczaniu organizmu, przyśpieszają przemianę materii. 
  7. Są po prostu pyszne :) 
Zazwyczaj wyciskam kilka różnych owoców,
jednak nie mam ulubionego połączenia, uwielbiam wszystkie.

Samo wyciskanie trwa dosłownie chwilę, 
którą zawsze znajduję rano (mimo tego, że jestem strasznym śpiochem). 
Szklanka soku (250ml) to ok. dwie pomarańcze.
Na zdjęciu wyżej soki wyciśnięte z jednej pomarańczy i jednego grejpfruta. 
Warto dodać, że soki są z miąższem, jak dla mnie to kolejny ogromny plus.

Podsumowując, gorąco polecam!
Soki zdecydowanie zdrowsze od tych sklepowych,
a przede wszystkim o niebo lepsze :)
Wyciskarka to nieduży koszt, a radość ogromna :D


Piłyście kiedyś świeżo wyciskane soki? :)
Jakie są wasze zdania?

Co do wczoraj, zamówiłyście coś z okazji DD? :)
Ja kompletnie przepadłam, czekam na 5 par butów!

Pozdrawiam Was cieplutko :*

czwartek, 27 listopada 2014

121. Siłownia, fitness - czy warto?

Witajcie kochane! 
Mimo tego, że czasu w ciągu dnia mam mało, weekendowa praca, na co dzień uczelnia, to mam coraz więcej ochoty aby robić coś więcej, jakoś się rozwijać (stąd powrót do blogowania). Nawet jesienna aura mi tego nie utrudnia, stawiam dzielnie czoła nowym wyzwaniom :) Oczywiście, są dni, że mam ochotę siedzieć w domu z kubkiem gorącej herbaty i nigdzie się nie ruszać, ale staram się ograniczać je do minimum (chociaż pamiętajcie, odpoczynek należy się każdemu!).

Dzisiaj poruszę trochę temat zajęć fitness, siłowni.
Na wstępie zaznaczam, że nie jestem jakimś ekspertem w tej dziedzinie, fit blogerką,
nie podam Wam tu stu pomysłów na płaski brzuch, a podzielę się trochę swoimi spostrzeżeniami i może trochę Was przekonam, do ruchu.

Jak to było ze mną? Na początku listopada wykupiłam karnet,
w tamtym roku chodziłam już na tego typu zajęcia, zmieniło się jedynie miejsce. Pamiętam, że na początku trochę się obawiałam, wstydziłam? Sama nie wiem, ale słuchajcie, nie ma się czego bać :) W klubach jest zazwyczaj mnóstwo pomocnych ludzi, którzy wytłumaczą Wam jaki karnet wybrać, czy na czym polegają dane zajęcia. W większości klubów można sobie wykupić wejściówkę na jeden dzień, aby sprawdzić czy miejsce odpowiada naszym wymaganiom, no i czy obsługa, trenerzy spełniają swoją rolę ;).
Ja rzuciłam się trochę na głęboką wodę, wykupując z wejścia karnet open na siłownię i fitness.
I zdecydowanie NIE żałuję!
Dlaczego?


Po pierwsze: RÓŻNORODNOŚĆ ZAJĘĆ. Co prawda to zależne od miejsce, które odwiedzamy, ale ja trafiłam bardzo dobrze. Wybór jest ogromny i to my decydujemy, jakie z zajęć wybierzemy. Od zajęć typu płaski brzuch, sexy pupa, TBC, przez step, rytmiczną zumbę czy latino mix, aż po pilates i zdrowy kręgosłup. Każdy znajdzie coś dla siebie, w zależności od tego czy wolimy ruszać się w rytm muzyki, czy wolimy ćwiczenia siłowe, a może rozciągające? Dużo z tych zajęć podzielone jest na stopnie zaawansowania, np. na początku poduczamy się podstawowych kroków na stepie, potem w grupie zaawansowanej budujemy bardziej złożone układy. Dużym plusem jest też podział godzin - zajęcia rano, lub zajęcia wieczorem, chodzimy jak pozwala nam czas. 
Jednym słowem dla każdego coś dobrego! Ja nie lubię nudy, dlatego wybieram przeróżne zajęcia, zawsze poznaję coś nowego. 

Po drugie: OBECNOŚĆ INSTRUKTORÓW. Serio, to naprawdę wiele daje. Gdy ćwicząc masz przed sobą motywatora (czasem bardzo przystojnego :D), który mówi Ci "dasz radę" lub "wytrzymaj to już końcówka". To zupełnie inny kontakt niż Pani, która mówi do nas z telewizora :) Co więcej, czasami masz go nie tylko przed sobą, a nad własną głową - poprawi Twoją postawę, wytłumaczy jak wykonywać ćwiczenie i skoryguje błędy. Ćwiczyłam w życiu wiele dywanówek i trochę mi tego brakowało, takiego bezpośredniego spojrzenia na to co robię i czy robię to dobrze, w końcu czasem można sobie zrobić więcej krzywdy niż pożytku. Na sali zawsze jesteśmy pod czyimś czujnym okiem, zawsze możemy zapytać o radę.

Po trzecie: ODSTRESOWANIE. To chyba trzeba sprawdzić na własnej skórze, bo żadne gadanie o endorfinach tego nie odda. Kiedy wracasz z uczelni po dniu pełnym stresu czy niepowodzeń, kiedy zupełnie nie masz na nic ochoty, kiedy dzieje się coś od czego chcesz oderwać swoje myśli choć na chwilę, idź na fitness/siłownię.
Na mnie działa jak najlepszy lek. Potrafię się tak skupić na ćwiczeniu jakie wykonuję, tak zająć swoją głowę tym co się dzieje tu i teraz, że naprawdę nie mam czasu na myślenie o czym innym.
Poza tym często ćwiczenia przynoszą masę śmiechu, prowadzący "robią robotę", lepszy humor gwarantowany, a i zadowolenie z siebie rośnie - w końcu godzina wysiłku za nami.
Chociaż może dziwnie to brzmi, ale wysiłek fizyczny to czasem świetny odpoczynek.

Po czwarte: PRACA W GRUPIE, czyli mały motywator. Tego też brakowało mi przy dywanówkach, kilku osób obok, na które patrzę, kiedy już totalnie nie mam siły i chcę się poddać. Myślę sobie zaraz, zaraz, inni dają radę - ja też dam. Wiadomo, że początki są trudne, kondycja się dopiero zaczyna wyrabiać, gdy odpuścimy na chwilę nic się nie stanie, nikt na nas nie będzie krzyczał i nikt się nie będzie śmiał. Mimo tego, zawsze z tyłu głowy mam to, że cholera mam 20 lat i odpadam, a babeczka, na oko 40 lat ćwiczy bez przerwy. Obecność innych motywuje niesamowicie (a przynajmniej we mnie siedzi coś takiego, że nie chcę być gorsza :D).

Po piąte: EFEKTY. Celowo na sam koniec. KAŻDE ćwiczenie, wysiłek daje jakieś efekty, nie tylko w postaci dobrego nastroju, wyluzowania - mówię o spalaniu kalorii czy rzeźbieniu swojego ciała. Nie ukrywam, że efekty to chyba główny powód, dla którego zapisałam się do klubu, ale wpływ na to, że pokochałam taką formę zajęć miały wpływ poprzednie czynniki ;) Gdy lecą centymetry, cellulit się zmniejsza, a kondycja robi się coraz lepsza i stać mnie na więcej - mam jeszcze większą ochotę, werwę do pracy!



Czym kierowałam się przy wyborze klubu?
  1. Ofertą, czyli ilością zajęć - przekonał mnie rozkład na zajęcia poranne i wieczorne;
  2. Lokalizacją - trafiłam bardzo dobrze, bo klub jest na trasie z mojego domu na uczelnię czy też do pracy, zawsze mogę wziąć prysznic po zajęciach,
    lekko się pomalować i iść prosto do pracy.
  3. Wyposażeniem - nie lubię się z kimś "bić" o wolną bieżnię czy orbitrek :D
  4. Brakiem umowy - nie jestem do niczego zobowiązana, mogę chodzić codziennie, mogę przestać z dnia na dzień (no dobra, dobra, nie przestanę :). 
Dużym plusem jest to, że klub znajduje się w centrum handlowym, więc zawsze po drodze mogę załatwić zakupy spożywcze, czy kupić wodę na zajęcia, właśnie...!


Co zabrać ze sobą na siłownię/fitness?
  1. Odpowiedni strój + wygodne butyNie muszą to być firmówki z pierwszych stron gazet, po prostu ubranie, w którym będzie nam wygodnie ćwiczyć, bez zmartwienia, że widać nam pół tyłka czy za chwilę wyskoczą nam cycki :D U mnie są to leginsy, dopasowany (ale też bez przesady) t-shirt i buty z Pumy (są po prostu bardzo wygodne i co ważne, nie ślizgają się). 

    Swoją drogą, nie wiem czy wiecie, ale w SH można znaleźć świetne oryginalne ciuchy, ja upolowałam leginsy z Nike z 8 zeta i mnóstwo firmowych bluzek ;) Wcale nie musimy wydawać na ubranie fortuny.
  2. WODĘ. Element obowiązkowy. Niektórzy przychodzą/kupują na miejscu napoje izotoniczne, ja jednak jestem zwolenniczką wody, za smakiem tego typu napojów po prostu nie przepadam ;) Ile? To już zależne od Was, niektórym starsza 0,5l butelka, dla mnie 1l to minimum.
  3.  Ręcznik. Ja biorę dwa, jeżeli korzystam z prysznica. Drugiego używam przy ćwiczeniach - kładę na matę, wycieram nim twarz.
  4. Kosmetyki + szczotka do włosów. Żel pod prysznic, antyperspirant, żel czy krem do twarzy, w zależności co uznacie za niezbędne
  5. Klapki. Jeżeli chcemy korzystać z prysznica.
  6. Sportowy top. Nie jest to "must have", ale mi zdecydowanie wygodniej ćwiczy się w tego typu bieliźnie, niż zwykłym staniku. Ja zabieram też skarpetki na zmianę.
  7. Słuchawki. Również nie jest to konieczne, u mnie w klubie jest muzyka, ale zdecydowanie wolę swoją playlistę, gdy ćwiczę na bieżni.
  8. Gumka do włosów, spinki, czy opaska. Nic bardziej nie rozprasza, od włosów wpadających do oczu :)


Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu będzie odpowiadać taka forma wysiłku fizycznego. Są osoby, które po prostu wolą ćwiczyć w domu i całkowicie je rozumiem :) Mimo wszystko nie obawiajcie się klubów fitness, siłowni - wbrew pozorom wcale nie ma tam ludzi, którzy wytykają Cię palcem, bo masz parę kilo na plusie, czy nie umiesz wykonać jakiegoś ćwiczenia - nawet inni "klubowicze" są bardzo pomocni, nie mówiąc już o trenerach.
Gorąco zachęcam, ja jestem naprawdę bardzo zadowolona!
Czuję, że nie marnuję czasu, że robię coś dla siebie, co poprawia mi nastrój i wygląd! ;)

Trzymajcie się ciepło i dajcie znać co myślicie o takim wysiłku :*
Wszystkie obrazki pochodzą z weheartit.com

środa, 26 listopada 2014

120. Ważne! Do wszystkich obserwujących :)

Jak widzicie znalazłam swoje nowe miejsce,
mam na myśli oczywiście zmianę adresu bloga, jakoś się bardziej z nim utożsamiam.
Podoba mi się i stwierdzam, że jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego ;)
Tak więc od teraz zapraszam Was na:
nie jak to było wcześniej outside-glass.blogspot.com.

Niestety wiąże się w tym pewien problem,
otóż jeżeli jesteś moją obserwatorką i chcesz dalej czytać moje posty,
 po zmianie adresu, najnowsze wpisy nie będą wyświetlać się na Twojej liście czytelniczej.

Jeżeli chcesz to zmienić i być na bieżąco z tym co piszę,
(a mam nadzieję, że tak jest :) 
Niżej krótka instrukcja, co trzeba zrobić, by wszystko wróciło do normy.

1. W miejscu, gdzie są moi obserwatorzy kliknij OPCJE -> USTAWIENIA WITRYNY;

2. Następnie PRZESTAŃ OBSERWOWAĆ TĘ WITRYNĘ;

3. Potwierdź PRZESTAŃ OBSERWOWAĆ;
4. Ponownie DODAJ mnie do obserwowanych.

Od teraz będziesz na bieżąco z moimi postami! :)

czwartek, 20 listopada 2014

119. Nie uwierzycie, WRACAM!

Hejoo, pamięta mnie ktoś jeszcze? :)
Jeszcze żyję i mam się dobrze!
Na samym początku chciałam przeprosić za tak długaśną przerwę (ostatni post 10.06.13r. ! ),
która spowodowana była chyba wszystkim, co się u mnie działo w tamtym czasie,
czyli matura, pierwsza praca, studia, no i w końcu wakacje. 
Trochę się tego nazbierało, skutecznie zabierając mi wolny czas. 
Nie myślcie, że o Was zapomniałam, śledziłam Wasze posty,
bo jednak uzależnienie pozostało, nie ukrywam,
ale brak czasu i pomysłu na notki trochę nie wykluczył z blogowego życia :)

Co się u mnie pozmieniało?
Zdałam maturę z całkiem niezłym wynikiem, 
dostałam pracę (dalej dorabiam sobie w weekendy),
no i przede wszystkim jestem na drugim roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej, :)
z czego jestem naprawdę zadowolona!
Zostałam w swoim rodzinnym mieście - Lublinie i nie żałuję.
Na początku listopada wskoczyła mi dwójka z przodu,
doszłam do wniosku, że dwudzieste urodziny wcale nie są takie straszne :D

Dobry (a przynajmniej mam taką nadzieję :) news - WRACAM do blogowania ! 
Dlaczego? A no właśnie dlatego, że po prostu lubię pisać :) Uwielbiam z Wami rozmawiać i dyskutować, czytać komentarze, czytać wasze posty, uwielbiam przekazywać swoje myśli, spostrzeżenia, zdjęcia, opinie, po prostu sprawia mi to przyjemność, 
więc dlaczego mam z tego rezygnować? 
Nie obiecuję, że posty się będą pojawiać, co 2, 3 dni, 
ale obiecuję, że będą się pojawiać wtedy, kiedy będę mieć chwilę, chociażby, 
żeby pokazać co nowego w mojej szafie czy kosmetyczce :)

Właśnie, zmierzając ku kolejnej wiadomości - blog będzie bardziej w formie lifestyle'u,
nie chcę się zamykać na jeden temat, bo raz się na tym przejechałam, 
zaczęło mnie to nudzić, a poza tym chcę, żeby na blogu było trochę więcej mnie, moich myśli. 

Prawdopodobnie zmienię adres, ale to jeszcze nic pewnego,
zanim wymyślę jakąś sensowną nazwę może trochę minąć.
Pogrzebię teraz trochę w szablonie,
uaktualnię informację, zaczynam działać :D
Możecie mnie złapać na instagramie
>>TUTAJ<<

Tymczasem proszę o relację co się u Was pozmieniało! :)
Pozdrawiam ciepło i już myślę nad kolejnym postem, 
buziaki!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...